- Witaj cukiereczku! Zobacz co dla Ciebie mam! -
Niespodziewanie Styles wskoczył do mojej sali z tacą zakrytą jakąś ściereczką.
Patrzyłam na niego jak na idiotę, byłam ciekawa do zrobi.- To Twoje ulubione
grejpfruty! Najlepsze w całym Londynie. Cieszysz sie landryneczko?- usiadł na
łóżku podstawiając mi tacę pod nos.
Wybuchłam śmiechem. Patrzył na mnie z niedowierzaniem i zdziwieniem, a ja śmiałam się mu prosto w twarz.
- Po pierwsze - zaczęłam powoli, gdy powstrzymałam śmiech.- Nienawidzę gdy ktoś mówi do mnie "cukiereczku", "landryneczko", "robaczku", "ptysiu" itp.- mina wyraźnie mu zbrzydła. - Po drugie, nie znoszę grejpfrutów! - ponownie zaczęłam się śmiać, on po chwili też.
- Czemu przyniosłeś tu te grejpfruty? - zapytałam po chwili nieustannego śmiechu.
- Bridget mówiła, że je uwielbiasz, tak samo jak zdrobniałe przezwiska - podrapał się po głowie.- No to zadzwoniłem do kolegi i mi je przywiózł, pokrojone na tacy.
- Hahaha! Co Ci jeszcze mówiła ?
- Głównie gadaliśmy o niej i zespole. A o Tobie? Hm... mówiła, że wolisz dziewczyny. To też kłamstwo ?
Wybuchłam ponownie śmiechem, co było jednoznaczną odpowiedzią. Harry uśmiechnął się i sięgnął po grejpfruta.
- Mała ma wyobraźnie.
- Ile ona ma lat? - zapytał sięgając po kolejnego grejpfruta.
- A ile Ci powiedziała ?
- Szesnaście.
- Ma czternaście. Co za głupi bachor.
- A ja jej uwierzyłem - zamyślił się.
Nie chciałam zostać sama tym bardziej, że zaczęła boleć mnie złamana noga. Wolałam by ktoś ze mną był, nawet ten gwiazdor. Ktokolwiek. Wychyliłam się do szafki podnosząc zdrową nogę. Sięgnęłam po chrupki od Toma.
- Chcesz? - zaproponowałam otwierając paczkę. Rzucił się do nich niczym dzikie zwierze. Szczerze to nigdy nie przypuszczałabym , że gwiazda może sie tak ludzko zachować.
- Zakład, że jak podrzucisz to nie trafisz do ust? - zasugerował.
- Ja nie trafię? Oczywiście, że trafie - wypięłam się niczym paw. - O co zakład?
Wybuchłam śmiechem. Patrzył na mnie z niedowierzaniem i zdziwieniem, a ja śmiałam się mu prosto w twarz.
- Po pierwsze - zaczęłam powoli, gdy powstrzymałam śmiech.- Nienawidzę gdy ktoś mówi do mnie "cukiereczku", "landryneczko", "robaczku", "ptysiu" itp.- mina wyraźnie mu zbrzydła. - Po drugie, nie znoszę grejpfrutów! - ponownie zaczęłam się śmiać, on po chwili też.
- Czemu przyniosłeś tu te grejpfruty? - zapytałam po chwili nieustannego śmiechu.
- Bridget mówiła, że je uwielbiasz, tak samo jak zdrobniałe przezwiska - podrapał się po głowie.- No to zadzwoniłem do kolegi i mi je przywiózł, pokrojone na tacy.
- Hahaha! Co Ci jeszcze mówiła ?
- Głównie gadaliśmy o niej i zespole. A o Tobie? Hm... mówiła, że wolisz dziewczyny. To też kłamstwo ?
Wybuchłam ponownie śmiechem, co było jednoznaczną odpowiedzią. Harry uśmiechnął się i sięgnął po grejpfruta.
- Mała ma wyobraźnie.
- Ile ona ma lat? - zapytał sięgając po kolejnego grejpfruta.
- A ile Ci powiedziała ?
- Szesnaście.
- Ma czternaście. Co za głupi bachor.
- A ja jej uwierzyłem - zamyślił się.
Nie chciałam zostać sama tym bardziej, że zaczęła boleć mnie złamana noga. Wolałam by ktoś ze mną był, nawet ten gwiazdor. Ktokolwiek. Wychyliłam się do szafki podnosząc zdrową nogę. Sięgnęłam po chrupki od Toma.
- Chcesz? - zaproponowałam otwierając paczkę. Rzucił się do nich niczym dzikie zwierze. Szczerze to nigdy nie przypuszczałabym , że gwiazda może sie tak ludzko zachować.
- Zakład, że jak podrzucisz to nie trafisz do ust? - zasugerował.
- Ja nie trafię? Oczywiście, że trafie - wypięłam się niczym paw. - O co zakład?
- Hm ... nie wiem. Ty wymyśl cukiereczku - spojrzał na mnie
z uśmiechem.
- O przysługę - odparłam szybko i podrzuciłam chrupka w
górę. Idealnie wpadł mi do ust. Harremu opadła szczena. Szczerze mówiąc byłam pewna
wygranej.
Zaczęliśmy
rozmawiać na najróżniejsze tematy, tak, jakbyśmy się znali od lat. Dowiedziałam
się o wielu upokarzających scenach z jego życia i on z mojego też. Nie wiem
czemu tak dokładnie mu o nich opowiadałam, samo wychodziło. Cały czas się
śmialiśmy z drobnostek. Harry zaczął opowiadać różne dowcipy. Nie były zabawne,
ale śmiałam się ze sposobu jakim je odpowiadał. Nadawałby sie na komika!
Straciliśmy rachubę czasu, a ja zapomniałam o bolącej nodze,
ale nie o zimnie. Cały czas było mi zimno, bluza dobrze grzała, ale lewą nogę miałam
lodowatą. Nieprzestając z nim rozmawiać zaczęłam przykrywać ją kołdrą.
- Ładne masz buty, a raczej buta. Nie zakrywaj go - rzucił
przyglądając się moim ruchom.
- Dziękuję - spojrzałam na stopę odzianą w białego Converse'a
za kostkę. Odruchowo spojrzałam na jego buty . Miał białe Converse'y za kostkę.
Uśmiechnęłam się. - Ty też bracie.
- Moje ulubione.
- Moje też.
- To czemu zakrywasz? - dopytywał.
- Bo tak - nie chciałam by wiedział, że było mi zimno. -
Kiedy kupiłeś swoje? - zapytałam wskazując na jego buty.
- Zimno Ci ? - nie lubię gdy ktoś ignoruje to co mówię, więc
jego odpowiedz zirytowała mnie. Z drugiej strony lubiłam jak ktoś sie mną
interesował, jak on w tej chwili. Pogubiłam się.
Zrobiłam to samo co on i zignorowałam jego pytanie. Ponownie
zapytałam o buty. Harry cały czas patrzył się na moją przykrytą kołdrą nogę.
- Nie masz dłuższych spodni ? - ciągnął temat.
- Wszystkie są za wąskie i gips mi się nie mieści-
westchnęłam. Nie dlatego, że nie miałam dobrych spodni, tylko dlatego, że ze
mną wygrał, że uległam i powiedziałam mu to co chciał usłyszeć.
Przytaknął i odpowiedział na moje pytanie. Przez chwilę
potoczyła się rozmowa o butach. Powiedział, że zaraz wraca i wyszedł z sali
zostawiając mnie samą. Było przed dwudziestą pierwszą. Teoretycznie każdy
powinien już być w swojej sali. Korzystając z chwili poukładałam sobie w głowie
całą sytuację. Pochopnie go osądziłam, nie jest pustym gwiazdorem za jakiego go
miałam.
Wrócił uśmiechnięty chowając coś za placami.
- Co tam masz ? - zapytałam.
- Moje najcieplejsze dresy - odparł wyciągając zza placów
jasnoszare spodnie. - Zakładaj i nie marznij więcej, cukiereczku - podał mi
spodnie uśmiechając się szeroko.
- Nie chce.
- Wolisz marznąć?
- Nie marznę- skłamałam. Nie założę jego spodni. Na pewno
nie.
- Nie marudź tylko zakładaj - pokiwałam przecząco głową.- Jak
chcesz- ciągnął- ja idę do siebie. Zostawiam Ci je - wskazał na spodnie łażące
na brzegu łóżka.
- Pa Harry.
- Pa Ljena - pomachał mi i wyszedł.
Patrzyłam na spodnie rozmyślając czy ja założyć czy nie.
Ostatnio w nocy było mi bardzo zimno. Założyłam je, były ogromne i mega ciepłe.
"Rano je zdejmę, żeby nie było"- postanowiłam w myślach układając się
do snu.
__________________________________
Hi ♥
Tak , tak wiem krótki. To, że cały rozdział opiera się na jednej scenie to przypadek ;p . Co sądzicie o zmianie u Leny? Podoba wam się jak jest troszkę milsza? Czekamy na opinię.
Macie tu nasze tweety , na których będziemy informować o nowych postach. Jakiekolwiek pytania też możecie nam zadawać :)
__________________________________
Hi ♥
Tak , tak wiem krótki. To, że cały rozdział opiera się na jednej scenie to przypadek ;p . Co sądzicie o zmianie u Leny? Podoba wam się jak jest troszkę milsza? Czekamy na opinię.
Macie tu nasze tweety , na których będziemy informować o nowych postach. Jakiekolwiek pytania też możecie nam zadawać :)
@Magraret235
@Jultek
Dobra ja kończę, bo jestem zmęczona. Baj ♥
Julka Xx
Ulala ciekawie :0
OdpowiedzUsuńczekam na next:)
fajnie, że "Ljena" znalazła wspólny język z Harry'm ^^ rozdział świetny, czekam na nexta :)
OdpowiedzUsuń@WTuszynska
Moim zdaniem lepiej jak jest milsza dla Hazzego czekam na następny rozdział
OdpowiedzUsuńno wreszcie jest miła ;D
OdpowiedzUsuńŚwietny rodział! Miła Lena mi się podoba :)
OdpowiedzUsuńCzekam na NN :)
świetny rozdział świetne opowiadanie wiedziałam że założy to spodnie!
OdpowiedzUsuńrozdział zajebisty!!!
OdpowiedzUsuńDlaczego mi nikt nie dał ciepłych dresów jak miałam złamaną nogę? Foch!
*Ewik
Cudowny rozdział ! :D
OdpowiedzUsuńHahahahah, "cukiereczku" xD No chyba nie :P
A jeśli chodzi o tę zmianę u Leny to tak, jest o wiele lepiej :)
Chociaż od czasu do czasu może go zdrowo zgasić ;3
M.
Na tt już was follow'nęłam ;)
UsuńLiczę na follow back :*
M.