piątek, 31 maja 2013

ROZDZIAŁ 7



            - Cześć najukochańsza siostrzyczko - wydarła mi się do ucha Bridget.- Zaraz u Ciebie będę. Mam jakąś paczkę, pocztą przyszła. Z Polski coś. Jestem pod szpitalem. Chcesz coś ze sklepu? – nadawała przemiłym głosem.  Musiałam po wstrzymywać śmiech widząc jak złodziej marchewek wepchnął Niall’owi hot-doga w nos.
- Nie, wszystko mam. Dzięki – rzuciłam radośnie i rozłączyłam się.
- Louis debilu! Zabije cie! – wydarł się, gdy tylko odłożyłam telefon. Wszyscy wybuchliśmy śmiechem.
- Ej Harry. Twój szesnastoletni cukiereczek zaraz tu będzie, więc lepiej, żebyście się gdzieś ukryli – powiedziałam opanowując się. Harry wytrzeszczył oczy.
- Za parawan! – wykrzyknął i rzucili się na parawan.
- Ale o co chodzi? – pytał mój przyszły szwagier.
- Jaki cukiereczek? Słodki? W czekoladzie? Z galaretką? – męczył Niall, a ja puściłam facepalm’a.
- Niall! Nie tylko jedzenie się liczy! – zgasił go Zayn.
- Mylisz się! – zaprzeczył, a ja wybuchłam śmiechem.
- Cicho! Potem wam wyjaśnię- Harry uciszył towarzystwo zasłaniając gryf od gitary. Rozległo się pukanie do drzwi.- A teraz cicho – zarządził.
- Cześć siostrzyczko! Wiem, że nic nie chciałaś, ale kupiłam Ci nutellę.- Bridget wpadła i zaczęła nawijać nie dopuszczając mnie do słowa. Co było dziwne, bo zazwyczaj nie paliła się do rozmowy ze mną. – A to jest ta paczka co Ci mówiłam. Nie wiem, nie rozumiem co tam piszą – podała mi pudełko zapakowane w szary papier.
- Dzięki. Czemu przyszłaś sama?
- Mama w pracy, a Tomowi powiedziałam, że chcę z Tobą pogadać na osobności. Więc, w której Sali leży Harry? – zaczęła. Wiedziałam, wiedziałam, że tak będzie.
- No wiesz, mój Ty szesnastoletni cukiereczku. Nie podano mi takich informacji – spojrzałam na nią wymownie. Załapała o co mi chodzi.
- A …to- speszyła się. – Naprawdę nie wiesz, czy nie chcesz bym wiedziała? Powiedz mi Lena! Ja chce go odwiedzić. Nawet nie wiesz jak nam się wczoraj miło gadało. Spełnienie marzeń! Gdyby to był Liam to bym chyba zemdlała na miejscu – uśmiechnęłam się pod nosem. – Proszę. Ja wiem, że wiesz. Obiecuję, że będę już zawsze dla Ciebie miła, tylko powiedz mi gdzie on leży! – nawijała błagając mnie i próbując zrobić słodkie oczka.
- Naprawdę nie wiem – oznajmiłam i nagle zza parawanu wydobyło się głośne pierdnięcie. Zaczęłam się śmiać, a Bridget nie wiedziała o co chodzi.
- Co to było ? – zapytała.
- Czy ty nigdy nie możesz powstrzymać tej swojej dupy? – ktoś zarzucił mu szeptem, ale nie na tyle cichym byśmy tego nie usłyszały.
- Kto tam jest ?! – zaczęła podchodzić do parawanu.
- Bridget ! – krzyknęłam. – Nie idź tam! To moi koledzy z Sali obok. Takie małe dzieci, wstydzą się strasznie. – wymyśliłam na szybko.
- No dobra, dobra… - odpuściła. –  Dowiedz się, w której Sali leży prooooooszę !! – zaczęła mnie błagać niemal na kolanach.
- No dobra zobaczę co da się zrobić… - rzuciłam.
- To opowiadaj. Co tam u Ciebie słychać? – Zapytała, a mnie zatkało.
- Naprawdę chcesz wiedzieć? – wytrzeszczyłam oczy. Przytaknęła więc zaczęłam opowiadać, że mi się tu nudzi, że mnie to i to boli i takie pierdoły. Zaciekawiło ją to. Gdyby ktoś mi powiedział, że kiedyś będę rozmawiała z Bridget bez wyzwisk to bym mu nie uwierzyła, a jednak.
             Nagle Bridget przypomniało się, że miała iść do jakiejś swojej przyjaciółki. Każda ściema jest dobra. Nie zatrzymywałam jej, bo wiedziała, że chłopaki kiszą się tam za parawanem. Bridget już prawie , gdy rozległ się hałas. Wielkie BOOM i zza parawanu wypadła cała piątka.
 - Niall deklu! Miałeś się nie wiercić!– wydarł się Louis , a Bridget, niczym automat odwróciła się i się zaczęło:
- Aaaaaaaaaaaaaaaaaa! OMG nie… to nie możliwe…!! – zaczęła się wydzierać niemal na cały szpital. Razem z chłopakami zatkałam uszy. Niestety wszystko bardzo dokładnie słyszałam. – Liam to naprawdę TY !! Ubóstwiam Cię! Wyjdziesz za mnie !? – darła mu się prosto w twarz. Biedy, nie wiedział co ma robić i tylko spoglądał raz na mnie raz na chłopaków, którzy mieli niezły ubaw.
            Czwórka usiadła obok mnie na łóżku a Payne był w niezłym szoku.
- Jesteś najlepszy! Zrób sobie ze mną zdjęcie! Proooszę! – zaczęła go błagać.
- Y… spoko . – Niall wziął jej telefon i pstryknął im fotkę.
- Nie wierzę! Niall dotykał mojego telefonu!
- Bridget ! – wydarłam się na nią. – Jesteśmy w szpitalu! Ogarnij się! - Ucichła momentalnie. Mrugnęłam Harremu , aby coś zrobił by się jej pozbyć.
- Wiesz Bridget, mamy teraz do załatwienia ważną sprawę. Miło by było gdybyś wyszła - zaczął a tamta posmutniała.
- Proszę – Liam podał jej jakąś kartkę.- Dasz to ochroniarzowi to Cię wpuści na dowolny nasz koncert- puścił jej oczko. Uradowana wyszła.
- No nareszcie – westchnęłam.
- Ej. Nie to, że coś, ale za pięć minut mamy zacząć śpiewać- zauważył Mulat i wszyscy się zerwali ku wyjścia.
- Pomóc Ci? – zapytał mnie pasiasty widząc jak nieudolnie podnoszę, się z łóżka.
- Dzięki, nie trzeba – uśmiechnęłam się do przystojniaka – ale tej marchewki to Ci nie odpuszczę – pogroziłam mu palcem, a ten zaczął się śmiać.
             W świetlicy czekało tłum dziewczyn. Ledwo dopchałam się na jakieś krzesełko. Zaczęli śpiewać. Pierwszy raz wysłuchałam ich piosenek. Zazwyczaj to tylko krzyczałam na Bridget, żeby przestała je śpiewać, albo ściszyła. Przyznam, że gdyby nie te noga to może i zaczęłabym tańczyć do kawałka One Way Or Another.
- Zbliżamy się do końca. Ostatnią piosenkę dedykuję Lenie, ponieważ you've got that one thing – powiedział Louis wskazując na mnie palcem. Rozległy się okrzyki i wiele dziewczyn na mnie spojrzało. Siedziałam jak wryta. Pozostała czwórka nie przewidziała takiego końca, a bynajmniej dedykacji, wyczułam to po ich zdziwionych minach. Zaczęli śpiewać.
-„Something’s gotta give now… „- weszła kwestia pasiastego, który od początku piosenki cały czas na mnie patrzył.
Po zakończonym ‘koncercie’ chłopcy jeszcze rozdawali autografy i robili sobie zdjęcia z fankami. Będąc już zmęczona postanowiłam iść do Sali. Od razu uruchomiłam laptopa i połączyłam się z Miśką. Opowiedziałam jej wszystko dokładnie od początku aż do samego końca. Po jej minie wywnioskowałam, że była w lekkim szoku.
- Szczerze mówiąc najbardziej się boję, że teraz Bridget będzie przychodziła tu codziennie i mnie zamęczała tym swoim ciągłym gadaniem…- stwierdziłam. Oczywiście zawsze jak rozmawiam z przyjaciółką ktoś musi nam przeszkodzić. Tak było i tym razem. Rozległo się pukanie do drzwi. Odruchowo spojrzałam na zegarek w telefonie. Było dosyć późno, więc myślałam, że to pielęgniarka, powiedzieć, że jestem za głośno. Krzyknęłam zwykłe ‘Proszę!’. Drzwi uchyliły się a zza nich pojawiła się rozczochrana głowa szelka.
- Nie przeszkadzam ? – zapytał ze słodkimi oczami.
- Szczerze ? – zaczęłam. – Tak…
- Aha to… - nie dokończył, bo mu przerwałam.
- Nie no wchodź ! – niemal rozkazałam.
- Przyniosłem Ci coś. – wciągnął zza pleców reklamówkę a w niej… MARCHEWKI.
- Hahhahahaha – zaczęłam się śmiać. – Dziękuję, nie musiałeś.
- Dobra Mośku widzę, że znowu masz gości, więc ja się będę żegnać… - powiedziała Miśka.
- Niee! Zaczekaj ! – rozkazałam. – Poznaj jeden z obiektów westchnień Bridget. – Zaśmiałam się. Louis patrzył na mnie dziwnym wzrokiem, gdyż nie z mojej wypowiedzi zrozumiał tylko Bridget.
- Louis ! Poznaj moją przyjaciółkę Michalinę. – Powiedziałam, a ten podszedł bliżej, usiadł obok mnie na łóżku szpitalnym i przywitał się. Rozmawialiśmy po angielsku, żeby chłopak mógł nas zrozumieć i dołączyć swoje dwa grosze.
- Dobra ja wam gołąbeczki nie przeszkadzam trzymaj się skarbie – powiedziała już po polsku.
- Ej ! Żadne gołąbeczki ! Hahaha Kocham Cię miśku – pożegnałam się i zamknęłam komputer.
Rozmawiałam z Louisem o wszystkim i o niczym. On opowiadał mi o sobie, o tym jak powstał zespół, jak się poznali. Ja mu opowiedziałam o swojej pasji i wypadku. Bardzo dobrze nam się rozmawiało. Dowiedziałam się, że on też pasjonuję się aktorstwem. Dużo się śmialiśmy. Nawet nie poczułam tej różnicy wieku między nami, która wynosiła 4 lata. Tyle samo lat jest między mną a Bridget, a z nią nigdy mi się tak dobrze nie gadało. Czułam, że znamy się ładnych parę lat, a tak naprawdę poznaliśmy się kilka godzin wcześniej. Nawet nie wiem kiedy zasnęłam…

____________________________________ 

 Hi♥ Przyznać się, kto myślał że Lena poleci na Harrego ? Jak wam sie podoba ? Co będzie dalej? Jak Lena się obudzi? hm...? Zgadujcie ^^ 

Julka Xx

 SPROSTOWANIE!

Harry jest duszą towarzystwa i polubił Lenę, bo ona jedna nie traktuje go jak gwiazdę, są przyjaciółmi. Nie było mowy o żadnym uczuciu  między  nimi!  Lena uważa że Lou jest przystojny, ale na razie nic między nimi nie ma. Nikt  nie mówił, że nie będzie żadnych zwrotów akcji i, że opowiadanie będzie tylko o Lenie i Harrym. 

Pozdrawiamy i zachęcamy do czytania i komentowania :)

wtorek, 28 maja 2013

ROZDZIAŁ 6


**Oczami Hazzy**


        Obudziłem się przed ósmą. Postanowiłem szybko się ogarnąć i iść na śniadanie. Umyłem zęby i zabrałem się za układanie włosów. "Harold, wyglądasz sexy" - powiedziałem do siebie i wyszedłem z łazienki. Poszedłem po Lenę. 
     Po cichu otworzyłem drzwi do jej sali i wszedłem. Jeszcze spała, wyglądała przeuroczo. Zdenerwowałem się na siebie, gdy okazało się, że nie mam telefonu i nie mogę zrobić jej zdjęcia. Bez dłuższego zastanowienia usiadłem na łóżku i zacząłem ją łaskotać.
- Aaaaa! – zaczęła krzyczeć.
- Cicho bo obudzisz cały szpital ! – mówiłem nie przestając jej łaskotać.
- Hazza idioto zostaw mnie ! Nie widzisz, że śpię ?! – zaczęła mnie opieprzać. Gdy spostrzegłem się, że nie może już wytrzymać dałem jej spokój.
- A tak w ogóle to co ty tu robisz?! Jest środek nocy, a ja śpię !


**Oczami Leny**


       Myślałam, że go zabiję! Nienawidzę kiedy ktoś mnie budzi, szczególnie kiedy mogę sobie jeszcze smacznie pospać.
- Primo: Jest godzina ósma, czyli z tego co mnie w szkole uczyli jest już dzień. Secundo: Nie śpisz tylko ze mną rozmawiasz. Terzo: właśnie idziesz ze mną na śniadanie. Quarto: nie jestem idiotą – zaczął wyliczać na palcach.
- Ojoj… Widzę, że ktoś tu się wykuł kilku słówek po włosku. A więc posłuchaj mnie teraz uważnie, bo dwa razy powtarzać nie będę. – wymusiłam uśmiech – Misiaczku mój najdroższy. Jak ty to ująłeś ‘Primo’: dla mnie jest noc. ‘Secundo’: Idę spać. ‘Terzo’: nie idę z Tobą na śniadanie. ‘Quarto’: jesteś idiotą. Dziękuję za uwagę i papa – przykryłam twarz poduszką.
- Nie ma tak dobrze ! – krzyknął i zaczął mi ściągać kołdrę, po czym uświadomiłam sobie że mam na sobie jego dres.
- Oj widzę, że ktoś mnie wczoraj okłamał… - powiedział z triumfalnym uśmieszkiem na twarzy a ja spaliłam buraka.
- Dobra koniec tego dobrego ! -znowu zaczął swój monolog. – Masz dwie opcję. Pierwsza z nich: Idziesz z własnej, nie przymuszonej woli, o własnych nogach ze mną na dół na śniadanie. Opcja druga: Biorę cię na ręce i siłą zanoszę na śniadanie. I to nie jest szantaż cukiereczku.
- Wybieram opcję trzecią: ty idziesz sobie stąd, a ja dalej śpię. A teraz przepraszam bardzo ale, przerwałeś mi sen. – odwróciłam się do niego plecami i zamknęłam oczy.
- No nic. Nie pozostawiasz mi wyboru. – usłyszałam otwieranie drzwi i pomyślałam, że już sobie poszedł. Uśmiechnęłam się, jednak nie na długo.
          Nagle. Poczułam jak ktoś mnie podnosi z łóżka. Zaczęłam się szarpać, ale nie dałam rady bo gips był za ciężki. Nagle wpadłam na genialny pomysł.
- Ałaaaaaa! Booooooli! – zaczęłam jęczeć. – Moja noga! Aaaaaałłłłłłłłłł​! – widziałam przerażenie na oczach Hazzy.
          Natychmiast odłożył mnie na łóżko.
- Nie chciałem! Przepraszam, niczego Ci nie złamałem? - zagubiony nie wiedział jak zareagować. Złapałam się za nogę jęcząc z bólu. - Zawołać lekarza? Bardzo Cie boli?- spojrzałam na niego smutnym spojrzeniem, był przerażony i zestresowany.
       Trzymałam go w napięciu jak najdłużej mogłam wytrzymać. Wreszcie wybuchłam śmiechem. Spojrzał na mnie zdziwionym wzrokiem.
- Nic mi nie jest - śmiałam się.- Gdybyś ty widział swoją minę. Hahaha mogłam to nagrać.
- Uwierzyłem Ci! Jesteś okropna! - krzyknął oburzony, ale z uśmiechem na twarzy.
- Dziękuję za komplement z samego rana - uśmiechnęłam się a Harry usiadł obok mnie.
- Komplement to by był jakbym Ci powiedział, że masz piękne oczy - spojrzał na mnie głęboko. Nie jestem romantyczką, nigdy nie byłam. Nie wiem jak powinnam zachowywać się w takich momentach.
- Ale mi tego nie powiesz, bo idziemy na śniadanie- zgasiłam jego romantyzm wstając.
- I weź tu nadąż za kobietą - zamarudził śmiejąc się pod nosem.




                                                                       *** 



- Dobra ta kiełbasa ? – zapytał Harry
- Taaaa… - odpowiedziałam nieświadomie. Oparłam głowę o rękę i pogrążyłam się w myślach. Cały czas myślałam o Polsce. Tęskniłam za tamtymi ludźmi, klimatem. Ale najbardziej brakowało mi taty. Jestem na siebie zła, że ta jego Irenka popsuła naszą silną więź, jaka jest między ojcem a córką, między przyjaciółmi. Jak mieszkałam z nim mówiłam mu o wszystkim. On odwdzięczał mi się tym samym. Jest najważniejszym mężczyzną w moim życiu i chyba nikt nie będzie w stanie tego zmienić. Brakowało mi go tutaj, jego głosu , nie śmiesznych dowcipów, jego czułych słówek  i tej zazdrości w oczach kiedy mówiłam mu o chłopcach. Nagle z moich rozmyśleń oderwał mnie mój towarzysz.
- Hallllo ! Lena słuchasz mnie ?! – darł się na pół szpitala.
- Tak, tak – odpowiedziałam jak w amoku.
- No coś mi się nie wydaje skarbie, bo właśnie wyznałaś mi miłość -  zaczął się śmiać.
- Przepraszam, nie wiem jakoś nie mogę zebrać myśli… - odpowiedziałam ze sztucznym uśmiechem.
- Ej, mała co jest? – popatrzył na mnie tym troskliwym spojrzeniem.
- Nie nic po prostu się zamyśliłam. Tylko tyle. – wymamrotałam i zabrałam się za kanapkę, którą zrobiłam sobie jakiś czas temu.
 - Ej, przecież widzę. Mów mi tutaj prędko ! – rozkazał a ja posłusznie zaczęłam mówić.
- Oj długa historia. Po prostu… tęsknie za nim ! – czułam jak do oczu napływają mi łzy. Szybko je otarłam i zmieniłam temat. – A jak tam z chłopakami, w ogóle  to kiedy zagracie w szpitalu? Wasze fanki czekają z niecierpliwością.
- EJ kochanie nie warto płakać przez jakiegoś dupka. Trzeba nie mieć serca żeby tak zranić kobietę by ta płakała. – powiedział ignorując moje pytanie.
- Po pierwsze to nie mów tak o moim tacie! A po drugie zadałam ci pytanie. A więc…?
-Przecież był tutaj wczoraj. Nie rozumiem cię. – mówił ciągle ignorując to co o co go spytałam.
- Tom jest moim ojczymem. Moi rodzice rozwiedli się gdy miałam dwa latka. Matka wyprowadziła się tutaj i założyła rodzinę zostawiając przy tym mnie. Wychował mnie samotnie tata. Nie było mu łatwo ale dawał radę. Był dla mnie jak przyjaciel. Ale on ma teraz Irenkę, która leci tylko na jego kasę. Odkąd  się tu  przeprowadziłam rozmawialiśmy tylko dwa razy. A ty ? Jak dajesz sobie radę ? Na pewno tęsknisz za rodziną.
- Sam nie wiem. Gdyby nie chłopcy i bąki Niall’a, pewnie nie wytrzymał bym. Najbardziej tęsknie za mamą. – uśmiechnął się. – Mam dla ciebie niespodziankę.
- Tak…?
- Dzisiaj chłopcy wpadają do szpitala i około 19 zgodnie z obietnicą zaśpiewamy dla pacjentów kilka piosenek.
-Serio? Fajnie. Poznam obiekty westchnień i przyszłego męża Bridget - ucieszyłam się .
- Który będzie jej mężem ? - zaśmiał się.
- Nie wiem jak on ma na imię - zaczęłam się śmiać - ale każe do siebie mówić "pani Payne".
- Liam cukiereczku, Twój przyszły szwagier ma na imię Liam - zaśmiał się.
        Dalej rozmawialiśmy o dzisiejszym dniu. Chłopaki mieli przyjść do mnie do sali, bo Harry stwierdził, że nie zdąży posprzątać, a jak nie posprząta to sie nie pomieszczą. Wolałam nie wnikać w stan jego sali. Przerwała nam pielęgniarka, która zabrała Harrego na jakieś badania.
 Od razu poszłam do siebie. Dorwałam się do telefonu.
- Halo? Halo tato, słyszysz mnie?
- Cześć Lena. Miałem do Ciebie dziś dzwonić- rzucił radośnie.-  Co tam u ciebie? Podbiłaś już Londyn?
- Nie tatku. Jestem w szpitalu, miałam wypadek parę dni temu.
- Jak to? Jaki wypadek? - słyszałam przerażenie w jego głosie.
      Opowiedziałam mu wszystko bardzo dokładnie: o wypadku, o operacji, o szpitalu, o Harrym, Bridget, o wszystkim. Słuchał z zaciekawieniem i zadawał mi mnóstwo pytań. Zapewne Irenki nie było obok niego, ale nie chciałam o nią pytać. On też nie zaczynał tematu. Dowiedziałam się, że dziś ma iść na jakieś kontrolne badania. Zdziwiło mnie, że tata tak spokojnie o tym mówił. Zazwyczaj unikał lekarzy i wszelkiego rodzaju badań, ale nie pytałam o to. Powiedział mi, że najchętniej przyjechałby do mnie pierwszym samolotem, ale w jego firmie dużo się pozmieniało i musi zostać. Rozumiałam to, tata jest odpowiedzialny za swoją firmę. Nie mógłby zostawić tylu spraw swoim pracownikom.
- Kochanie muszę, kończyć. Ktoś próbuje się do mnie dodzwonić na służbowy, to pewnie ważne. Trzymaj się Lena i pamiętaj, że Cie mocno kocham.
- Też Cie kocham tatku- rzuciłam do telefonu, ale on już się rozłączył.
        Zrobiło mi się dobrze na duszy. Brakowało mi takiej rozmowy. Chciałam zadzwonić do Miśki i opowiedzieć jej o Harrym i Tacie, ale nie odbierała. Zebrałam się i poszłam do świetlicy.
 Było tam dużo zabawek i pluszaków. Zauważyłam dużą grupę dziewczynek.
- Co robicie? - podeszłam do nich.
- Robimy plakat - rzuciły wszystkie pokazując mi duży karton z napisem: "Dziś od 18 do 20, odbędzie się spotkanie z One Direction w szpitalnej świetlicy. Wstęp tylko dla pacjentów." Dziewczynki kończyły kolorować wielki napis ONE DIRECTION i rysować serduszka.
    Zaproponowałam byśmy zrobiły plakat i dały go chłopakom. Szybko dogadałam się z dziewczynkami, choć było między nami spora różnica wieku. Gdy już wszystko było gotowe włączyłyśmy sobie "Małą Syrenkę". Zdecydowanie wolę oglądać bajki Disney’a po polsku.
        Harry nie pojawił się na obiedzie. Chciałam pójść by zobaczyć czy wszystko w porządku, ale nie wiedziałam, która to jego sala, a pielęgniarka nie chciała mi tego powiedzieć. W sumie to jej się nie dziwię.
         Wróciłam do łóżka, wzięłam marchewkę i chwyciłam za laptopa. Od razu weszłam na Skypa i zadzwoniłam do Miśki.
- Lena jestem dumna! Zadzwoniłaś do ojca? Ty? Od kiedy ty robisz pierwsze kroki?- zdziwiła się.
- Nie wiem. Cholernie mi go brakuje. Tęsknię za Polską.
- A Polska tęskni za Tobą. Opowiadaj co z tym gwiazdorem? Dalej tak Cie męczy?
- Nie uwierzysz. Wczoraj spędziłam z nim cały wieczór.
- Nie gadaj! – wytrzeszczyła oczy. – Kim Ty jesteś i co zrobiłaś z moją Leną?
- Haha. Cicho Mośku. Wiesz… Jest nawet spoko – rzuciłam.
- Nie gwiazdorzy?
- Właśnie nie! Taki jajcarz, że nie mogę. Dał mi spodnie jak się pokapował, że mi zimno.
- Dżentelmen – stwierdziła- Stara Lena nie dotknęła by ich, ale ty pewnie masz je teraz na sobie. – pokazałam jej skrawek materiału i obie parsknęłyśmy śmiechem.
        Nagle usłyszałam otwieranie drzwi. W pierwszej chwili myślałam, że to Harry, bo przecież on się czuję u mnie w sali jak u siebie. Wyjrzałam zza laptopa i ujrzałam czterech typów. Jeden był  w bluzce w paski, drugi  - jakiś mulat i trzeci taki niski z gitarą i hot-dogiem, a ten czwarty jako jedyny krótko ścięty.  Jeden zaczął się wydzierać.
- Ooooo! MARCHEWKA!!! – i w błyskawicznym tempie wyrwał mi mój podwieczorek i zaczął jeść.
        Śmiejąc się nie wiadomo z czego rozsiedli się. „Kto to kurwa jest?” – pomyślałam przyglądając się towarzyszom. 
- Czekaj, zadzwonię później bo ktoś się tutaj przypałętał i na dodatek zajebał mi marchewkę ! – szybko się pożegnałam i odłożyłam laptopa.
- O! Ty pewnie jesteś Lena – podał mi dłoń pasiasty, jedząc mój lunch.
- Ta…- przywitałam się- To my się znamy?
- Harry nam o Tobie opowiadał. Chyba o Tobie – zauważył krótki.
- Piękna brunetka z gipsem na nodze, zgadza się – rzucił blondyn .
- I nie piszczysz na nasz widok. Na pewno jesteś tą Ljeną – dokończył mulat, a mi zaczęło świtać. To pewnie reszta tych z One Direction.
             Przedstawili się i po chwili dołączył do nas Harry.
- Harry! – cała czwórka rzuciła się na niego przytulając, całując i szczypiąc po tyłkach. „ A mówią, że to baby się dziwne” – pomyślałam .
            Zaczęli rozmawiać, a raczej kłócić się jakie piosenki zaśpiewają. Wyzywali się przy tym od małp, głąbów, dzikusów i łyżek. Cały czas nie mogłam wyrobić ze śmiechu, nigdy bym nie pomyślała, że gwiazdy mogą się tak zachowywać. 
           Nagle zadzwonił mi telefon. Rozmowa ucichła i wszystkie spojrzenia padły na mój telefon. To była mama, odebrałam .
- Cześć najukochańsza siostrzyczko -wydarła mi się do ucha Bridget.


_______________________________

Siema Siema !

Rozdział wyszedł dłuższy od poprzednich, ale mam nadzieję, że spodoba się wam... ;) Pojawiło się tutaj pierwszy raz całe 1D.... Jak wam się podoba ? Jak waszym zdaniem potoczą się dalsze losy Leny ? Czy Bridget się zmieniła ? Czekamy na wasze pomysły ;) 

Hanik Xx 

sobota, 25 maja 2013

ROZDZIAŁ 5


- Witaj cukiereczku! Zobacz co dla Ciebie mam! - Niespodziewanie Styles wskoczył do mojej sali z tacą zakrytą jakąś ściereczką. Patrzyłam na niego jak na idiotę, byłam ciekawa do zrobi.- To Twoje ulubione grejpfruty! Najlepsze w całym Londynie. Cieszysz sie landryneczko?- usiadł na łóżku podstawiając mi tacę pod nos.
          Wybuchłam śmiechem. Patrzył na mnie z niedowierzaniem i zdziwieniem, a ja śmiałam się mu prosto w twarz.
- Po pierwsze - zaczęłam powoli, gdy powstrzymałam śmiech.- Nienawidzę gdy ktoś mówi do mnie "cukiereczku", "landryneczko", "robaczku", "ptysiu" itp.- mina wyraźnie mu zbrzydła. - Po drugie, nie znoszę grejpfrutów! - ponownie zaczęłam się śmiać, on po chwili też.
- Czemu przyniosłeś tu te grejpfruty? - zapytałam po chwili nieustannego śmiechu.
- Bridget mówiła, że je uwielbiasz, tak samo jak zdrobniałe przezwiska - podrapał się po głowie.- No to zadzwoniłem do kolegi i mi je przywiózł, pokrojone na tacy.
- Hahaha! Co Ci jeszcze mówiła ?
- Głównie gadaliśmy o niej i zespole. A o Tobie? Hm... mówiła, że wolisz dziewczyny. To też kłamstwo ?
          Wybuchłam ponownie śmiechem, co było jednoznaczną odpowiedzią. Harry uśmiechnął się i sięgnął po grejpfruta.
- Mała ma wyobraźnie.
- Ile ona ma lat? - zapytał sięgając po kolejnego grejpfruta.
- A ile Ci powiedziała ?
- Szesnaście.
- Ma czternaście. Co za głupi bachor.
- A ja jej uwierzyłem - zamyślił się.
          Nie chciałam zostać sama tym bardziej, że zaczęła boleć mnie złamana noga. Wolałam by ktoś ze mną był, nawet ten gwiazdor. Ktokolwiek. Wychyliłam się do szafki podnosząc zdrową nogę. Sięgnęłam po chrupki od Toma.
- Chcesz? - zaproponowałam otwierając paczkę. Rzucił się do nich niczym dzikie zwierze. Szczerze to nigdy nie przypuszczałabym , że gwiazda może sie tak ludzko zachować.
- Zakład, że jak podrzucisz to nie trafisz do ust? - zasugerował.
- Ja nie trafię? Oczywiście, że trafie - wypięłam się niczym paw. - O co zakład?
- Hm ... nie wiem. Ty wymyśl cukiereczku - spojrzał na mnie z uśmiechem.
- O przysługę - odparłam szybko i podrzuciłam chrupka w górę. Idealnie wpadł mi do ust. Harremu opadła szczena. Szczerze mówiąc byłam pewna wygranej.
          Zaczęliśmy rozmawiać na najróżniejsze tematy, tak, jakbyśmy się znali od lat. Dowiedziałam się o wielu upokarzających scenach z jego życia i on z mojego też. Nie wiem czemu tak dokładnie mu o nich opowiadałam, samo wychodziło. Cały czas się śmialiśmy z drobnostek. Harry zaczął opowiadać różne dowcipy. Nie były zabawne, ale śmiałam się ze sposobu jakim je odpowiadał. Nadawałby sie na komika!
          Straciliśmy rachubę czasu, a ja zapomniałam o bolącej nodze, ale nie o zimnie. Cały czas było mi zimno, bluza dobrze grzała, ale lewą nogę miałam lodowatą. Nieprzestając z nim rozmawiać zaczęłam przykrywać ją kołdrą.
- Ładne masz buty, a raczej buta. Nie zakrywaj go - rzucił przyglądając się moim ruchom.
- Dziękuję - spojrzałam na stopę odzianą w białego Converse'a za kostkę. Odruchowo spojrzałam na jego buty . Miał białe Converse'y za kostkę. Uśmiechnęłam się. - Ty też bracie.
- Moje ulubione.
- Moje też.
- To czemu zakrywasz? - dopytywał.
- Bo tak - nie chciałam by wiedział, że było mi zimno. - Kiedy kupiłeś swoje? - zapytałam wskazując na jego buty.
- Zimno Ci ? - nie lubię gdy ktoś ignoruje to co mówię, więc jego odpowiedz zirytowała mnie. Z drugiej strony lubiłam jak ktoś sie mną interesował, jak on w tej chwili. Pogubiłam się.
            Zrobiłam to samo co on i zignorowałam jego pytanie. Ponownie zapytałam o buty. Harry cały czas patrzył się na moją przykrytą kołdrą nogę.
- Nie masz dłuższych spodni ? - ciągnął temat.
- Wszystkie są za wąskie i gips mi się nie mieści- westchnęłam. Nie dlatego, że nie miałam dobrych spodni, tylko dlatego, że ze mną wygrał, że uległam i powiedziałam mu to co chciał usłyszeć.
          Przytaknął i odpowiedział na moje pytanie. Przez chwilę potoczyła się rozmowa o butach. Powiedział, że zaraz wraca i wyszedł z sali zostawiając mnie samą. Było przed dwudziestą pierwszą. Teoretycznie każdy powinien już być w swojej sali. Korzystając z chwili poukładałam sobie w głowie całą sytuację. Pochopnie go osądziłam, nie jest pustym gwiazdorem za jakiego go miałam.
Wrócił uśmiechnięty chowając coś za placami.
- Co tam masz ? - zapytałam.
- Moje najcieplejsze dresy - odparł wyciągając zza placów jasnoszare spodnie. - Zakładaj i nie marznij więcej, cukiereczku - podał mi spodnie uśmiechając się szeroko.
- Nie chce.
- Wolisz marznąć?
- Nie marznę- skłamałam. Nie założę jego spodni. Na pewno nie.
- Nie marudź tylko zakładaj - pokiwałam przecząco głową.- Jak chcesz- ciągnął- ja idę do siebie. Zostawiam Ci je - wskazał na spodnie łażące na brzegu łóżka.
- Pa Harry.
- Pa Ljena - pomachał mi i wyszedł.
          Patrzyłam na spodnie rozmyślając czy ja założyć czy nie. Ostatnio w nocy było mi bardzo zimno. Założyłam je, były ogromne i mega ciepłe. "Rano je zdejmę, żeby nie było"- postanowiłam w myślach układając się do snu.



__________________________________
Hi ♥ 
Tak , tak wiem krótki. To, że cały rozdział opiera się na jednej scenie to przypadek ;p . Co sądzicie o zmianie u Leny? Podoba wam się jak jest troszkę milsza? Czekamy na opinię. 

Macie tu nasze tweety , na których będziemy informować o nowych postach. Jakiekolwiek pytania też możecie nam zadawać :) 
@Magraret235
@Jultek

Dobra ja kończę, bo jestem zmęczona. Baj ♥ 
Julka Xx




czwartek, 23 maja 2013

ROZDZIAŁ 4


        Dostałam sms’a od Miśki: „ Jestem na skype wchodź to pogadamy”. Bez dłuższego zastanowienia zadzwoniłam do niej. 
- Boże jak ja za tobą tęsknię! – Zaczęłam. – Ten szpital to jedno wielkie wariatkowo.
- Znowu te twoje ciągłe dąsy. Hahahahaha brakuje mi ich tutaj. – odpowiedziała – Co ci znowu tam nie pasuje?
- Wczoraj te fanki i dziś znowu. Wkurwia mnie on i te dziewczyny też. Latają za nim jak za Bogiem ubrane w koszulki z jego ryjem i myślą, że są fajne. 
- No i? – zapytała się- Co cię to obchodzi?  Zignoruj je. Masz w tym wprawę - puściła mi oczko poprawiając grzywkę.
- Tsa... To nie takie łatwe, przyczepił się do mnie, jak rzep psiego ogona. Jak była u mnie mama z tą swoją córunią to on wszedł i ta się zaczęła wydzierać na pół miasta. Weź, teraz Bridget będzie chciała tu przychodzić by go widywać. Zabiję go żywcem !
- Chyba zakopię – zaczęła się ze mnie śmiać- Ten cały Londyn źle wpływa na twój Polski.
- Nie moja wina! Tylko z Tobą mogę pogadać po polsku - wytknęłam jej język. – No a ty opowiadaj co tam w Polsce słychać! – rozkazałam jej.
 Zaczęła mi opowiadać. Oglądałyśmy i komentowałyśmy różne zdjęcia śmiejąc się do łez i plotkując. Kompletnie straciłyśmy rachubę czasu. Nagle rozległo się pukanie do drzwi. Szybko spojrzałam na zegarek, dochodziła piętnasta. Byłam przekonana, że to pielęgniarka z lekami więc krzyknęłam: „Proszę!”. Niestety to był znowu ten pacan w loczkach. Zignorowałam go i dalej rozmawiałam z Miśką. 
- Nie było Cię na obiedzie wiec pomyślałem, że ci przyniosę do Sali. – powiedział.
- Nie widzisz, że rozmawiam ?! – burknęłam. – Skoro nie przyszłam to oznacza chyba, że nie jestem głodna! – zaprzeczyłam sama sobie, po czym zaczęło mi burczeć w brzuchu. Trochę się speszyłam.
- Dobra ja zadzwonię później – Zaczęła się żegnać ze mną przyjaciółka. – Nie bądź taka oschła. Sławny na pewno ma wtyki i może pomóc Ci się wybić- spojrzałam na nią wymownie. Głupie stwierdzenie, Miśka doskonale wie, że wolę wszystko załatwić na własnę rękę.-Trzymaj się kochana, odezwę się wieczorem. Buziaki – rozłączyła się. Byłam wściekła! Nienawidzę, gdy ktoś mi przerywa rozmowę.
- Zdenerwowałeś mnie, przerwałeś rozmowę z przyjaciółką, podniosłeś ciśnienie. Cel wizyty zakończony powodzeniem, możesz już wyjść.
- Przepraszać nie będę – bezczelny podał mi tacę z obiadem. - Zjedz obiad, głodna nie jesteś sobą – powiedział żartobliwie, ale dość stanowczo.
- Nie śmieszne - zgasiłam go. - Nie jestem gwiazdą, która potrzebuje służących, jak niektórzy. Czemu sie tak do mnie przyczepiłeś? Nie zauważyłaś, że nie lubię Twojego towarzystwa? - odłożyłam tacę z jedzeniem.
- Jesteś jedną z nielicznych, które nie piszczą mi w twarz ślicznotko- oznajmił zalotnie. Piekielnie chciało mi się śmiać, ale powstrzymałam ten napad.
- Jak zacznę to opuścisz te sale? - zapytałam bez najmniejszego uśmiechu.
- Ljena przestań. Naprawdę chcesz tu zostać sama. Nie zamierzam stąd wychodzić.
- To sobie posiedzisz sam bo ja właśnie wychodzę. – powiedziałam i wyszłam jak najszybciej potrafiłam.
Poszłam do stołówki i zjadłam obiad. Wychodząc z niej zobaczyłam wchodzących do szpitala Toma i Bridget. Stwierdziłam, że nie będę wredna i zaproszę ich w końcu będę mogła sobie porozmawiać z kimś bardziej normalnym. Podeszłam do nich i nawet nie zdążyłam nic powiedzieć, bo ta małpa zaczęła się wydzierać:
- Gdzie on jest ? Zapoznasz mnie z nim ? Skąd go znasz ?
- Cześć Tom – przywitałam się z nim ignorując ją.
- Byłem w markecie i pomyślałem, że przyda ci się trochę przekąsek- pokazał mi reklamówkę całując mnie w policzek na powitanie.
 - Dziękuję, chodźcie do sali.- Otworzyłam drzwi i nie wierzyłam własnym oczom. Ten debil nadal tam siedział.
Stanęłam jak wryta, Bridget z resztą też. Tylko Tom był wyluzowany, jak zwykle. Pewnie nie wiedział, że to gwiazdor i nie miał jeszcze nieprzyjemności poznać tego natręta.
- Dzień dobry. Jestem Harry Styles, przyjaciel pańskiej córki. – przywitał się z Tomem. Rozwalił mnie.
Nie mogłam sie powstrzymać. Zaczęłam się rechotać.
- Hahaha przyjaciel ? Człowieku naucz sie znaczenia tego słowa - rzuciłam okiem na Bridget którą wiadomość, że drugi raz widzi swojego męża najwyraźniej przerosła. - Dobra- ogarnęłam się. - Wynoś się!
- Przymknij się Lena ! – krzyknęła na mnie ta mała kijanka, chyba wreszcie odzyskała głos – Jestem Bridget ! – podała mu rękę – Jestem siostrą tej wariatki.
- Wow – zatkało mnie – Pierwszy raz użyłaś tego określenia- Lokowaty uśmiechnął się do niej, co sprowokowało mnie by zrobić dobry uczynek dla Bridget. Dobra no. Dla mnie, ale dla niej troszkę też - W imieniu Harrego zapraszam Cię na kawę do kafejki na parterze. Papa - wypchnęłam ich z sali.
- Zobacz co Ci kupiłem - Tom szturchnął torebkę chwilę po ich wyjściu.
Zaczęłam ją rozpakowywać. Były tam marchewki, pomarańcze, winogrono, gruszki, jakieś chrupki, batoniki, czekolady, sok, butelka wody i paczuszka z nadziewanymi rogalikami.
- Dziękuję Ci bardzo!- rzuciłam mu się na szyję.- Tom mam prośbę… - powiedziałam jak do przyjaciela.
- Tak?
- Czy mógłbyś zapytać się lekarza kiedy mnie stąd w końcu wypuszczą ? – poprosiłam a on się zgodził. Wyszedł, a ja zaczęłam układać smakołyki na szafce obok łóżka.
Po jakiś dziesięciu minutach zaczęłam się niecierpliwić. Otworzyłam paczuszkę z rogalikami i nagryzłam jednego. Był z nadzieniem waniliowym, Tom doskonale wie co lubię. Uśmiechnęłam się sama do siebie.
- Wróciłem! - zawołał radośnie otwierając drzwi na oścież. - No więc mała, sprawa wygląda tak - usiadł obok mnie na łóżku.- Miałaś operację i włożyli ci do nogi drut. Za tydzień Ci go wyjmą, zrobią kilka badań i jesteś wolna. 
- Czyli jeszcze tydzień? Cholernie długo- skrzywiłam się.
- Nie grymaś buntowniczko. Jakoś wytrzymasz te dwa tygodnie, będziemy Cię codziennie odwiedzać - wymamrotał szybko głaszcząc moje ramię.
- Dwa tygodnie? Mówiłeś, że tydzień. Kłamiesz mnie!
- Za tydzień wyjmą Ci drut, potem badania i dopiero później Cię wypuszczą, jeżeli wszystko będzie dobrze - uśmiechnął się, a ja odwzajemniłam ten uśmiech. Nie dlatego, że mi się tu podobało, ale by sprawić mu przyjemność. - Dobra, będę się zbierał. Bridget randkuje, a ja nie chcę zostać dziadkiem.
- Nie zostaniesz- rzuciłam. - Nie wyruchałby jej- wymruczałam pod nosem. Nie usłyszał, a gdyby nawet usłyszał to na szczęście by nie zrozumiał.
Zostałam sama. Dwa tygodnie z tymi kretynami. Zwariuję, ze szpitala pójdę prosto do psychiatryka. Chodź w sumie... jakby się głębiej zastanowić, to pewnie Bridget nagadała na mnie Harremu i nie będzie chciał mnie znać. Malutka zawsze próbuje zrobić mi na złość, ale zawsze tylko mi pomaga a potem sie wścieka. Uwielbiam ten widok, gdy drze sie na cały świat.
Włączyłam laptopa i twittera. "Zapowiadają się najdłuższe dwa tygodnie w moim życiu ;( - uziemiona w szpitalu" - zatwitowałam. Zaraz pokazało się współczucie od polskich znajomych z prośbami bym jak najszybciej wracała. Miło.

__________________________________


Siemanko ♥ 


Mamy już rozdział 4 i prawie 400 wyświetleń. Dzięujemy wszsytkim komentującym i cztającym. To dla nas wiele znaczy. Każdy komentarz jest na wagę złota. 

 Cauję Hanik Xx