Obudziłam
się z dziwnym szmerem w uszach. Szybko zorientowałam się, że nie jestem w swoim
domu. Tylko w białym pomieszczeniu. Obraz mazał mi się lekko. Dopiero po chwili dotarło do mnie, że jestem
w szpitalu. Sama. Całkowicie sama leżąca na łóżku, ubrana w jakiś szpitalny
uniform z gipsem na nodze.
Przetarłam
oczy. Poczułam potrzebę naciśnięcia czerwonego guzika, znajdującego się po
mojej prawej. Tata kiedyś mi odpowiadał, że w niektórych szpitalach podczas
podawania narkozy, powtarza się pacjentowi „ czerwony przycisk po prawej,
czerwony przycisk po prawej” i tak w kółko, dopóki narkoza nie zacznie dobrze
działać. Ponoć pacjent po przebudzeniu ma potrzebę naciśnięcia tego przycisku.
Robi to nie świadomie, a lekarze wiedzą, że pacjent się obudził. Nigdy nie
sądziłam że to prawda, a tym bardziej, że mnie spotka coś podobnego.
Nacisnęłam. Zaczęłam sobie uświadamiać co się ze mną
dzieje i co było wcześniej. Jechałam rowerem na omówiony casting. Zatrzymałam
się na skrzyżowaniu, a gdy pokazało się zielone ruszyłam.
Obrazy
przewijały mi się w myślach. Widziałam dokładnie wszystko co wtedy, podczas
wypadku. Granatowy, sportowy samochód sunął jak przecinak. Prosto na mnie, a
zaraz za mną w hydrant. Tyle pamiętam. Chyba mignęło mi coś w karetki. To i
teraz.
Do Sali
weszła niewysoka kobieta (pielęgniarka) , a zaraz za nią chudy
mężczyzna(lekarz). Zaczęli nawijać coś
do mnie po angielsku. Spojrzałam się na nich jak na idiotów. Dwie sekundy
później doszło do mnie, że przecież jestem w Londynie, u mamy. Od razu wszystko
zaczęło wydawać się prostsze.
- Rozumiesz mnie ?
Słyszysz mnie? Jak masz na imię? – Zapytał doktor.
-Tak, rozumiem –
zaczęłam – Nazywam się Lena Botka i jestem polką.
- Dobrze się czujesz?
– Zapytała pielęgniarka notując coś w grubym notesie.
- Tak. Co mi jest?
Czemu boli mnie noga?
Niepotrzebnie
zadałam pytanie. Doktorek wymówił kazanie na temat moich dolegliwości. Nie
znałam angielskiego na tyle dobrze by pojąć wszystkie nazwy kości. Do tego on
miał jakiś dziwaczny akcent i mówił bardzo szybko i niestarannie. Więc zrozumiałam tylko złamanie otwarte,
pozytywna operacja i cztery tygodnie. Spojrzałam nie niego ze zdziwieniem, ale
akurat zaczął wypowiadać ostatnie zdanie, które perfekcyjnie przyjęłam do
wiadomości „ Jakbyś czegoś potrzebowała to naciśnij czerwony przycisk” .
Uśmiechnął się i wyszedł.
Została
pielęgniarka, która wyjaśniła mi, że bliscy mogą mnie odwiedzać dwa razy dziennie od 11 do 12 i od 17 do 18,
ponieważ takie są zasady. Oddała mi też ubrania, które ze mnie zdjęli podczas
operacji i torbę, którą miałam wtedy przy sobie. Muszę przyznać, że była
całkiem miła.
Gdy tylko
wyszła rzuciłam się do mojej torebki, a głównie do telefonu. Było po
szesnastej. „Musiałam długo być w śpiączce” – stwierdziłam. Czekały na mnie dwa
sms'y od Bridget:
„ Jak było
na castingu?”
„Czemu nie
odpisujesz? Coś się stało?”
Od kiedy
ona tak się mną przejmowała, to ja nie wiem . Byłam dla niej raczej wrzodem na
tyłku, który zabiera jej mamę. Nie ważne, że to ja urodziłam się pierwsza. Nie
zamierzałam jej odpisać. Zadzwoniłam do mamy .
- Jestem w
szpitalu. Miałam wypadek i operację – Zaczęłam słabo bez przywitania.
- What?!- zdziwiła
się.
- Mów do mnie po
polsku! – zirytowałam się. Zawsze tylko ten angielski i angielski, aby pasować
do Londynu i aby Bridget wszystko mogła zrozumieć, bo przecież ma dopiero 14
lat. W jej wieku to ja już miałam za sobą rozwód rodziców, kupowanie z tatą
staników i rozmawianie z nim o dojrzewaniu. Nic nie rozumiałam, faceci nie umieją
dobrze wytłumaczyć czym jest miesiączka i dlaczego to tak boli. Nie ważne,
Bridget musi wszystko rozumieć.
- Dobrze. W którym
szpitalu jesteś? Jak tylko skończę pracę to prosto przyjadę.
- Odwiedziny są
tylko od 11 do 12 i od 17 do 18 . Potrzebuję ubrań i moich rzeczy, najlepiej
całej walizki – usłyszałam westchniecie w słuchawce. Coś w stylu „ Boże jakie
wymagania” zignorowałam to. – No i głodna jestem.
- Dobra. Zwolnię
się i niedługo będę – rzuciła i rozłączyła się.
Nie
spodziewałam się jakiejś czułości, ale rozmawiała ze mną jak ze złem
koniecznym. Takie odniosłam wrażenie. Chrzanić to! Zadzwoniłam do
Michaliny .
- Oszalałaś
Debilko! Wiesz ile zapłacisz za to połączenie? – Jak to miło usłyszeć jakie
powitanie.
- Cicho Miśka!
Jestem w szpitalu, miałam wypadek.
Odpowiedziałam jej na szybko zadane pytania co
mi jest, jak się czuję i jak do tego doszło. Po jakiś dwóch minutach nasza
rozmowa zaczęłam przypominać bardziej normalną:
- A jak tam w
Polsce ?
- Właśnie leże
wysmarowana jogurtem naturalnym. Cały dzisiejszy dzień byłam na basenie.
Wyglądam jak … jak jakaś truskawka.
- Hahaha –
wyśmiałam ją.
- Nie śmiej się i
oddaj mi swoją karnację!
- A weź ją sobie.
Tu i tak się nie opale. W tym szpitalu jest tak zimno, że ja pierdole. Jak w
kostnicy jakiejś.
- Jestem z Tobą
duchowo Mośku. Dzwoniłaś do taty ?
- Głupie pytanie- burkłam.
– Wiesz ile zapłaciłabym za połączenie do Polski? Miśka, no proszę Cię, nie
śpię na pieniądzach – wybuchłyśmy śmiechem.
- Dobra, dobra.
Teraz na serio. Jeszcze się nie dogadaliście? Nawet jak wyjechałaś? Powinnaś
ich zaakceptować. Mu też jest ciężko.
- Nie. Jestem tu
ponad miesiąc. Zadzwonił dwa razy w tym raz by zapytać się gdzie jest ładowarka
do aparatu. Rozumiesz? A jak mu zaczęłam opowiadać o castingu, że nie przeszłam
dalej to nawet nie wysłuchał , bo musiał kończyć. Niech się dobrze bawi z tą
swoją Irenką.
- Skurwiel.Przykro
mi Lena. Jakoś się ułoży. Pamiętaj, jestem z Tobą.
- Kocham Cię. Dobra
kończę. Jak mi przyniosą laptopa to pogadamy na Skypie.
Pożegnałyśmy
się czule i rozłączyłyśmy. Nakryłam się pościelą. Nie wiem jak wytrzymam w tym
zimnie te tygodnie. Umierałam z głodu. Na szczęście po niedługim czasie
pojawiła się moja wspaniała rodzinka z moją walizką i obiadem.
_______________________
Hi ♥ Mało się dzieje, tak wiem, ale to dopiero początek. Ten rozdział jest wprowadzeniem ^^ Czytajcie i komentujcie :)
Julka Xx
Głupi hydrant!!
OdpowiedzUsuńWracam do czytania :)
*Ewik
Świetny :D
OdpowiedzUsuńMoże faktycznie mało się dzieje, ale każdy blog musi mieć jakiś początek :)
Nie przedłużam, przechodzę do drugiego rozdziału ;*
M.