Dostałam sms’a od Miśki: „
Jestem na skype wchodź to pogadamy”. Bez dłuższego zastanowienia zadzwoniłam do
niej.
- Boże jak ja za tobą tęsknię! – Zaczęłam. –
Ten szpital to jedno wielkie wariatkowo.
- Znowu te twoje ciągłe dąsy. Hahahahaha
brakuje mi ich tutaj. – odpowiedziała – Co ci znowu tam nie pasuje?
- Wczoraj te fanki i dziś znowu. Wkurwia mnie
on i te dziewczyny też. Latają za nim jak za Bogiem ubrane w koszulki z jego
ryjem i myślą, że są fajne.
- No i? – zapytała się- Co cię to
obchodzi? Zignoruj je. Masz w tym wprawę
- puściła mi oczko poprawiając grzywkę.
- Tsa... To nie takie łatwe, przyczepił się do
mnie, jak rzep psiego ogona. Jak była u mnie mama z tą swoją córunią to on
wszedł i ta się zaczęła wydzierać na pół miasta. Weź, teraz Bridget będzie
chciała tu przychodzić by go widywać. Zabiję go żywcem !
- Chyba zakopię – zaczęła się ze mnie śmiać-
Ten cały Londyn źle wpływa na twój Polski.
- Nie moja wina! Tylko z Tobą mogę pogadać po
polsku - wytknęłam jej język. – No a ty opowiadaj co tam w Polsce słychać! –
rozkazałam jej.
Zaczęła
mi opowiadać. Oglądałyśmy i komentowałyśmy różne zdjęcia śmiejąc się do
łez i plotkując. Kompletnie straciłyśmy rachubę czasu. Nagle rozległo się pukanie do
drzwi. Szybko spojrzałam na zegarek, dochodziła piętnasta. Byłam przekonana, że
to pielęgniarka z lekami więc krzyknęłam: „Proszę!”. Niestety to był znowu ten
pacan w loczkach. Zignorowałam go i dalej rozmawiałam z Miśką.
- Nie było Cię na obiedzie wiec pomyślałem, że
ci przyniosę do Sali. – powiedział.
- Nie widzisz, że rozmawiam ?! – burknęłam. –
Skoro nie przyszłam to oznacza chyba, że nie jestem głodna! – zaprzeczyłam sama
sobie, po czym zaczęło mi burczeć w brzuchu. Trochę się speszyłam.
- Dobra ja zadzwonię później – Zaczęła się
żegnać ze mną przyjaciółka. – Nie bądź taka oschła. Sławny na pewno ma wtyki i
może pomóc Ci się wybić- spojrzałam na nią wymownie. Głupie stwierdzenie, Miśka
doskonale wie, że wolę wszystko załatwić na własnę rękę.-Trzymaj się kochana,
odezwę się wieczorem. Buziaki – rozłączyła się. Byłam wściekła! Nienawidzę, gdy
ktoś mi przerywa rozmowę.
- Zdenerwowałeś mnie, przerwałeś rozmowę z
przyjaciółką, podniosłeś ciśnienie. Cel wizyty zakończony powodzeniem, możesz
już wyjść.
- Przepraszać nie będę – bezczelny podał mi
tacę z obiadem. - Zjedz obiad, głodna nie jesteś sobą – powiedział żartobliwie,
ale dość stanowczo.
- Nie śmieszne - zgasiłam go. - Nie jestem
gwiazdą, która potrzebuje służących, jak niektórzy. Czemu sie tak do mnie
przyczepiłeś? Nie zauważyłaś, że nie lubię Twojego towarzystwa? - odłożyłam
tacę z jedzeniem.
- Jesteś jedną z nielicznych, które nie
piszczą mi w twarz ślicznotko- oznajmił zalotnie. Piekielnie chciało mi się
śmiać, ale powstrzymałam ten napad.
- Jak zacznę to opuścisz te sale? - zapytałam
bez najmniejszego uśmiechu.
- Ljena przestań. Naprawdę chcesz tu zostać
sama. Nie zamierzam stąd wychodzić.
- To sobie posiedzisz sam bo ja właśnie
wychodzę. – powiedziałam i wyszłam jak najszybciej potrafiłam.
Poszłam do stołówki i zjadłam obiad. Wychodząc
z niej zobaczyłam wchodzących do szpitala Toma i Bridget. Stwierdziłam, że nie
będę wredna i zaproszę ich w końcu będę mogła sobie porozmawiać z kimś bardziej
normalnym. Podeszłam do nich i nawet nie zdążyłam nic powiedzieć, bo ta małpa
zaczęła się wydzierać:
- Gdzie on jest ? Zapoznasz mnie z nim ? Skąd
go znasz ?
- Cześć Tom – przywitałam się z nim ignorując
ją.
- Byłem w markecie i pomyślałem, że przyda ci
się trochę przekąsek- pokazał mi reklamówkę całując mnie w policzek na powitanie.
-
Dziękuję, chodźcie do sali.- Otworzyłam drzwi i nie wierzyłam własnym oczom.
Ten debil nadal tam siedział.
Stanęłam jak wryta, Bridget z resztą też.
Tylko Tom był wyluzowany, jak zwykle. Pewnie nie wiedział, że to gwiazdor i nie
miał jeszcze nieprzyjemności poznać tego natręta.
- Dzień dobry. Jestem Harry Styles, przyjaciel
pańskiej córki. – przywitał się z Tomem. Rozwalił mnie.
Nie mogłam sie powstrzymać. Zaczęłam się
rechotać.
- Hahaha przyjaciel ? Człowieku naucz sie
znaczenia tego słowa - rzuciłam okiem na Bridget którą wiadomość, że drugi raz
widzi swojego męża najwyraźniej przerosła. - Dobra- ogarnęłam się. - Wynoś się!
- Przymknij się Lena ! – krzyknęła na mnie ta
mała kijanka, chyba wreszcie odzyskała głos – Jestem Bridget ! – podała mu rękę
– Jestem siostrą tej wariatki.
- Wow – zatkało mnie – Pierwszy raz użyłaś
tego określenia- Lokowaty uśmiechnął się do niej, co sprowokowało mnie by
zrobić dobry uczynek dla Bridget. Dobra no. Dla mnie, ale dla niej troszkę też
- W imieniu Harrego zapraszam Cię na kawę do kafejki na parterze. Papa -
wypchnęłam ich z sali.
- Zobacz co Ci kupiłem - Tom szturchnął
torebkę chwilę po ich wyjściu.
Zaczęłam ją rozpakowywać. Były tam marchewki, pomarańcze,
winogrono, gruszki, jakieś chrupki, batoniki, czekolady, sok, butelka wody i
paczuszka z nadziewanymi rogalikami.
- Dziękuję Ci bardzo!- rzuciłam mu się na
szyję.- Tom mam prośbę… - powiedziałam jak do przyjaciela.
- Tak?
- Czy mógłbyś zapytać się lekarza kiedy mnie
stąd w końcu wypuszczą ? – poprosiłam a on się zgodził. Wyszedł, a ja zaczęłam
układać smakołyki na szafce obok łóżka.
Po jakiś dziesięciu minutach zaczęłam się
niecierpliwić. Otworzyłam paczuszkę z rogalikami i nagryzłam jednego. Był z
nadzieniem waniliowym, Tom doskonale wie co lubię. Uśmiechnęłam się sama do
siebie.
- Wróciłem! - zawołał radośnie otwierając
drzwi na oścież. - No więc mała, sprawa wygląda tak - usiadł obok mnie na
łóżku.- Miałaś operację i włożyli ci do nogi drut. Za tydzień Ci go wyjmą,
zrobią kilka badań i jesteś wolna.
- Czyli jeszcze tydzień? Cholernie długo-
skrzywiłam się.
- Nie grymaś buntowniczko. Jakoś wytrzymasz te
dwa tygodnie, będziemy Cię codziennie odwiedzać - wymamrotał szybko głaszcząc
moje ramię.
- Dwa tygodnie? Mówiłeś, że tydzień. Kłamiesz
mnie!
- Za tydzień wyjmą Ci drut, potem badania i
dopiero później Cię wypuszczą, jeżeli wszystko będzie dobrze - uśmiechnął się,
a ja odwzajemniłam ten uśmiech. Nie dlatego, że mi się tu podobało, ale by
sprawić mu przyjemność. - Dobra, będę się zbierał. Bridget randkuje, a ja nie
chcę zostać dziadkiem.
- Nie zostaniesz- rzuciłam. - Nie wyruchałby
jej- wymruczałam pod nosem. Nie usłyszał, a gdyby nawet usłyszał to na
szczęście by nie zrozumiał.
Zostałam sama. Dwa tygodnie z tymi kretynami.
Zwariuję, ze szpitala pójdę prosto do psychiatryka. Chodź w sumie... jakby się
głębiej zastanowić, to pewnie Bridget nagadała na mnie Harremu i nie będzie
chciał mnie znać. Malutka zawsze próbuje zrobić mi na złość, ale zawsze tylko
mi pomaga a potem sie wścieka. Uwielbiam ten widok, gdy drze sie na cały świat.
Włączyłam laptopa i twittera.
"Zapowiadają się najdłuższe dwa tygodnie w moim życiu ;( - uziemiona w
szpitalu" - zatwitowałam. Zaraz pokazało się współczucie od polskich
znajomych z prośbami bym jak najszybciej wracała. Miło.
__________________________________
Siemanko ♥
Mamy już rozdział 4 i prawie 400 wyświetleń. Dzięujemy wszsytkim komentującym i cztającym. To dla nas wiele znaczy. Każdy komentarz jest na wagę złota.
Cauję Hanik Xx
__________________________________
Siemanko ♥
Mamy już rozdział 4 i prawie 400 wyświetleń. Dzięujemy wszsytkim komentującym i cztającym. To dla nas wiele znaczy. Każdy komentarz jest na wagę złota.
Cauję Hanik Xx
Jejku, ale ona jest wredna! Podoba mi się :)
OdpowiedzUsuńCzekam na NN :)
Kocham kocham kocham . dziekuje
OdpowiedzUsuńkurde szkoda mi Hazzy XD jak Lena moze go tak traktować?! XDD nie no ale wydaje mi sie ze to sie zmieni za parę rozdziałów ;) przynajmniej mam taką nadzieję ;D rozdział świetny czekam na nexta
OdpowiedzUsuń@WTuszynska
super rozdział
OdpowiedzUsuńUuuuu zadziorna lubię takie xD...
OdpowiedzUsuń"I tak by jej nie wyruchał" hahahahahahahah rozwaliłaś mnie tym tekstem...
Loooovv!!!!!
*Ewik
Świetny ! :D
OdpowiedzUsuńOj, Hazz wyraźnie się zadużył :P
Szkoda tylko, że bez wzajemności ;3
Ale co tam, jakby co, została jeszcze Bridget. I jakieś miliony innych fanek ^^
Hahahhaahha ! "Przyjaciel ? Człowieku naucz się znaczenia tego słowa", "Nie wyruchałby jej" hahahahhahahahah ! Matko, skąd ty bierzesz takie teksty ? :D
M.