czwartek, 23 maja 2013

ROZDZIAŁ 4


        Dostałam sms’a od Miśki: „ Jestem na skype wchodź to pogadamy”. Bez dłuższego zastanowienia zadzwoniłam do niej. 
- Boże jak ja za tobą tęsknię! – Zaczęłam. – Ten szpital to jedno wielkie wariatkowo.
- Znowu te twoje ciągłe dąsy. Hahahahaha brakuje mi ich tutaj. – odpowiedziała – Co ci znowu tam nie pasuje?
- Wczoraj te fanki i dziś znowu. Wkurwia mnie on i te dziewczyny też. Latają za nim jak za Bogiem ubrane w koszulki z jego ryjem i myślą, że są fajne. 
- No i? – zapytała się- Co cię to obchodzi?  Zignoruj je. Masz w tym wprawę - puściła mi oczko poprawiając grzywkę.
- Tsa... To nie takie łatwe, przyczepił się do mnie, jak rzep psiego ogona. Jak była u mnie mama z tą swoją córunią to on wszedł i ta się zaczęła wydzierać na pół miasta. Weź, teraz Bridget będzie chciała tu przychodzić by go widywać. Zabiję go żywcem !
- Chyba zakopię – zaczęła się ze mnie śmiać- Ten cały Londyn źle wpływa na twój Polski.
- Nie moja wina! Tylko z Tobą mogę pogadać po polsku - wytknęłam jej język. – No a ty opowiadaj co tam w Polsce słychać! – rozkazałam jej.
 Zaczęła mi opowiadać. Oglądałyśmy i komentowałyśmy różne zdjęcia śmiejąc się do łez i plotkując. Kompletnie straciłyśmy rachubę czasu. Nagle rozległo się pukanie do drzwi. Szybko spojrzałam na zegarek, dochodziła piętnasta. Byłam przekonana, że to pielęgniarka z lekami więc krzyknęłam: „Proszę!”. Niestety to był znowu ten pacan w loczkach. Zignorowałam go i dalej rozmawiałam z Miśką. 
- Nie było Cię na obiedzie wiec pomyślałem, że ci przyniosę do Sali. – powiedział.
- Nie widzisz, że rozmawiam ?! – burknęłam. – Skoro nie przyszłam to oznacza chyba, że nie jestem głodna! – zaprzeczyłam sama sobie, po czym zaczęło mi burczeć w brzuchu. Trochę się speszyłam.
- Dobra ja zadzwonię później – Zaczęła się żegnać ze mną przyjaciółka. – Nie bądź taka oschła. Sławny na pewno ma wtyki i może pomóc Ci się wybić- spojrzałam na nią wymownie. Głupie stwierdzenie, Miśka doskonale wie, że wolę wszystko załatwić na własnę rękę.-Trzymaj się kochana, odezwę się wieczorem. Buziaki – rozłączyła się. Byłam wściekła! Nienawidzę, gdy ktoś mi przerywa rozmowę.
- Zdenerwowałeś mnie, przerwałeś rozmowę z przyjaciółką, podniosłeś ciśnienie. Cel wizyty zakończony powodzeniem, możesz już wyjść.
- Przepraszać nie będę – bezczelny podał mi tacę z obiadem. - Zjedz obiad, głodna nie jesteś sobą – powiedział żartobliwie, ale dość stanowczo.
- Nie śmieszne - zgasiłam go. - Nie jestem gwiazdą, która potrzebuje służących, jak niektórzy. Czemu sie tak do mnie przyczepiłeś? Nie zauważyłaś, że nie lubię Twojego towarzystwa? - odłożyłam tacę z jedzeniem.
- Jesteś jedną z nielicznych, które nie piszczą mi w twarz ślicznotko- oznajmił zalotnie. Piekielnie chciało mi się śmiać, ale powstrzymałam ten napad.
- Jak zacznę to opuścisz te sale? - zapytałam bez najmniejszego uśmiechu.
- Ljena przestań. Naprawdę chcesz tu zostać sama. Nie zamierzam stąd wychodzić.
- To sobie posiedzisz sam bo ja właśnie wychodzę. – powiedziałam i wyszłam jak najszybciej potrafiłam.
Poszłam do stołówki i zjadłam obiad. Wychodząc z niej zobaczyłam wchodzących do szpitala Toma i Bridget. Stwierdziłam, że nie będę wredna i zaproszę ich w końcu będę mogła sobie porozmawiać z kimś bardziej normalnym. Podeszłam do nich i nawet nie zdążyłam nic powiedzieć, bo ta małpa zaczęła się wydzierać:
- Gdzie on jest ? Zapoznasz mnie z nim ? Skąd go znasz ?
- Cześć Tom – przywitałam się z nim ignorując ją.
- Byłem w markecie i pomyślałem, że przyda ci się trochę przekąsek- pokazał mi reklamówkę całując mnie w policzek na powitanie.
 - Dziękuję, chodźcie do sali.- Otworzyłam drzwi i nie wierzyłam własnym oczom. Ten debil nadal tam siedział.
Stanęłam jak wryta, Bridget z resztą też. Tylko Tom był wyluzowany, jak zwykle. Pewnie nie wiedział, że to gwiazdor i nie miał jeszcze nieprzyjemności poznać tego natręta.
- Dzień dobry. Jestem Harry Styles, przyjaciel pańskiej córki. – przywitał się z Tomem. Rozwalił mnie.
Nie mogłam sie powstrzymać. Zaczęłam się rechotać.
- Hahaha przyjaciel ? Człowieku naucz sie znaczenia tego słowa - rzuciłam okiem na Bridget którą wiadomość, że drugi raz widzi swojego męża najwyraźniej przerosła. - Dobra- ogarnęłam się. - Wynoś się!
- Przymknij się Lena ! – krzyknęła na mnie ta mała kijanka, chyba wreszcie odzyskała głos – Jestem Bridget ! – podała mu rękę – Jestem siostrą tej wariatki.
- Wow – zatkało mnie – Pierwszy raz użyłaś tego określenia- Lokowaty uśmiechnął się do niej, co sprowokowało mnie by zrobić dobry uczynek dla Bridget. Dobra no. Dla mnie, ale dla niej troszkę też - W imieniu Harrego zapraszam Cię na kawę do kafejki na parterze. Papa - wypchnęłam ich z sali.
- Zobacz co Ci kupiłem - Tom szturchnął torebkę chwilę po ich wyjściu.
Zaczęłam ją rozpakowywać. Były tam marchewki, pomarańcze, winogrono, gruszki, jakieś chrupki, batoniki, czekolady, sok, butelka wody i paczuszka z nadziewanymi rogalikami.
- Dziękuję Ci bardzo!- rzuciłam mu się na szyję.- Tom mam prośbę… - powiedziałam jak do przyjaciela.
- Tak?
- Czy mógłbyś zapytać się lekarza kiedy mnie stąd w końcu wypuszczą ? – poprosiłam a on się zgodził. Wyszedł, a ja zaczęłam układać smakołyki na szafce obok łóżka.
Po jakiś dziesięciu minutach zaczęłam się niecierpliwić. Otworzyłam paczuszkę z rogalikami i nagryzłam jednego. Był z nadzieniem waniliowym, Tom doskonale wie co lubię. Uśmiechnęłam się sama do siebie.
- Wróciłem! - zawołał radośnie otwierając drzwi na oścież. - No więc mała, sprawa wygląda tak - usiadł obok mnie na łóżku.- Miałaś operację i włożyli ci do nogi drut. Za tydzień Ci go wyjmą, zrobią kilka badań i jesteś wolna. 
- Czyli jeszcze tydzień? Cholernie długo- skrzywiłam się.
- Nie grymaś buntowniczko. Jakoś wytrzymasz te dwa tygodnie, będziemy Cię codziennie odwiedzać - wymamrotał szybko głaszcząc moje ramię.
- Dwa tygodnie? Mówiłeś, że tydzień. Kłamiesz mnie!
- Za tydzień wyjmą Ci drut, potem badania i dopiero później Cię wypuszczą, jeżeli wszystko będzie dobrze - uśmiechnął się, a ja odwzajemniłam ten uśmiech. Nie dlatego, że mi się tu podobało, ale by sprawić mu przyjemność. - Dobra, będę się zbierał. Bridget randkuje, a ja nie chcę zostać dziadkiem.
- Nie zostaniesz- rzuciłam. - Nie wyruchałby jej- wymruczałam pod nosem. Nie usłyszał, a gdyby nawet usłyszał to na szczęście by nie zrozumiał.
Zostałam sama. Dwa tygodnie z tymi kretynami. Zwariuję, ze szpitala pójdę prosto do psychiatryka. Chodź w sumie... jakby się głębiej zastanowić, to pewnie Bridget nagadała na mnie Harremu i nie będzie chciał mnie znać. Malutka zawsze próbuje zrobić mi na złość, ale zawsze tylko mi pomaga a potem sie wścieka. Uwielbiam ten widok, gdy drze sie na cały świat.
Włączyłam laptopa i twittera. "Zapowiadają się najdłuższe dwa tygodnie w moim życiu ;( - uziemiona w szpitalu" - zatwitowałam. Zaraz pokazało się współczucie od polskich znajomych z prośbami bym jak najszybciej wracała. Miło.

__________________________________


Siemanko ♥ 


Mamy już rozdział 4 i prawie 400 wyświetleń. Dzięujemy wszsytkim komentującym i cztającym. To dla nas wiele znaczy. Każdy komentarz jest na wagę złota. 

 Cauję Hanik Xx

6 komentarzy:

  1. Jejku, ale ona jest wredna! Podoba mi się :)
    Czekam na NN :)

    OdpowiedzUsuń
  2. Kocham kocham kocham . dziekuje

    OdpowiedzUsuń
  3. kurde szkoda mi Hazzy XD jak Lena moze go tak traktować?! XDD nie no ale wydaje mi sie ze to sie zmieni za parę rozdziałów ;) przynajmniej mam taką nadzieję ;D rozdział świetny czekam na nexta
    @WTuszynska

    OdpowiedzUsuń
  4. super rozdział

    OdpowiedzUsuń
  5. Uuuuu zadziorna lubię takie xD...
    "I tak by jej nie wyruchał" hahahahahahahah rozwaliłaś mnie tym tekstem...
    Loooovv!!!!!
    *Ewik

    OdpowiedzUsuń
  6. Świetny ! :D
    Oj, Hazz wyraźnie się zadużył :P
    Szkoda tylko, że bez wzajemności ;3
    Ale co tam, jakby co, została jeszcze Bridget. I jakieś miliony innych fanek ^^
    Hahahhaahha ! "Przyjaciel ? Człowieku naucz się znaczenia tego słowa", "Nie wyruchałby jej" hahahahhahahahah ! Matko, skąd ty bierzesz takie teksty ? :D
    M.

    OdpowiedzUsuń