niedziela, 19 maja 2013

ROZDZIAŁ 2

- A gdzie mój rower? Co się z nim stało? Gdzie miałaś ten wypadek? – wypytywała mnie Bridget , gdy już podziękowałam za wszystko i powiedziałam co i jak. Właśnie zabrałam się do cieplutkiego spaghetti.
- Nie wiem . Straciłam przytomność– zaczęłam kręcić makaron plastikowym widelcem.
- A do którego momentu pamiętasz? Gdzie to było? – wtrąciła się mama.
- Baker Street ? Chyba tak. Na tym skrzyżowaniu za szkołą – wcisnęłam do ust sporą część makaronu.
- Pojedziemy tam? – zaczęła prosić Bridget.- Tam jest mój rower.
Tom zaczął jej tłumaczyć, że później. Zirytowała mnie ta sytuacja gdy zobaczyłam, że matce zależy by tam pojechać. W końcu tam jest rower jej ukochanej córeczki, na którym prawie nie straciłam życie. - Dobra jeźdźcie to tez zasrany rower! Ja sobie sama poradzę.
- Nie przesadzaj ‘Ljena’ - Powiedział Tom, lubię jak mówi tak do mnie z tym swoim brytyjskim akcentem.- Zostaniemy z Tobą. Odpowiadaj jak się czujesz. Nic cię nie boli ? – pogłaskał mnie po ramieniu.
- Głowa mnie boli! Wyjdźcie! Chce zostać sama – byłam wściekła na to, że jakiś pojazd ważniejszy jest ode mnie. Tylko Tomowi zależało, a mamie? Nie. Przecież to rowerek Bridget.
Wszyscy spojrzeli na mnie z niedowierzaniem.
- Już! Wypierdalać mi skąd! – rykłam złością w ojczystym języku.
- Lana jak ty się wysławiasz? – Zdziwiła się mama, która chyba dawno nie słyszała polskiego przekleństwa.
- Po polsku! Tak by Bridget nie mogła zrozumieć- rzuciłam podle.
Matka zrezygnowała, nie dziwie jej się, w końcu jestem prawie dorosła. Jej wychowawcze teksty i tak nic by nie dały. Gdy wychodzili rzuciłam po polsku :
- Rowerek ważniejszy od pierworodnej córki! – Nie wiem czy mama to usłyszała.
Skończyłam jeść i zajrzałam do walizki. Zapakowali mi chyba wszystko z czym przyjechałam(prócz szpilek). Dorwałam się do ciepłych dresów i trochę nieporadnie zaczęłam je zakładać. Niestety, nogawka była zbyt wąska na gips. Zła zaczęłam szukać innych dłuższych spodni. Nic nie pasowało. Czemu to ja zawsze mam takiego pecha? Wcisnęłam się w krótkie spodenki i wyjęłam laptopa.
Zalogowałam się na twitterze i facebooku. Doszło trochę powiadomień. Jak na internetowej spowiedzi, którą robiłam codziennie przed przyjaciółmi z Polski gdy jestem w Londynie, napisałam co się u mnie dzieje. Pooglądałam sobie fotki, które wstawiła Miśka z dzisiejszego basenu. Och ... co ja bym dała by być teraz z nimi.
      Przyszła do mnie pielęgniarka oznajmiając, że jest dziewiętnasta i zaprosiła mnie na kolację. Nieudolnie zdjęłam złamaną nogę z łóżka. Kobieta pomogła mi wstać i podała mi kule. Zaproponowała mi wózek, ale stanowczo odmówiłam, nie jestem przecież kaleką. Nie ma co się rozczulać.
W drodze od mojej sali do stołówki usłyszałam głośne piski. Zaczęły się dosłownie w jednej sekundzie, potem zobaczyłam tłum, głównie dziewczyn. Wszystkie były pacjentkami co rzuciło mi się od razu w oczy. Zrozumiałam co się dzieje gdy prócz pisków usłyszałam okrzyki:
-Harry! Harry tutaj ! Zrób sobie ze mną zdjęcie! Aaa! Harry Styles! OMG to naprawdę ty ! Kocham One Direction- i tym podobne. Domyśliłam się o kogo chodzi. Co nie była trudne skoro Bridget cały czas o nich gadała. Jak się przekonałam takich jak ona jest dużo, dużo więcej.
Ignorując cały ten tłum, powoli doszłam do stołówki. Usiadłam przy stoliku obok okna i zaczęłam robić sobie kanapkę. Nagle cała ta szarańcza weszła do stołówki niszcząc cały spokój. Wtedy po raz pierwszy zobaczyłam tego całego Harrego. Na zdjęciach Bridget wydawał się niższy. Zmierzyłam go dokładnie wzrokiem, miał wenflon. Usiadł , a szarańcza obserwowała każdy jego ruch strasznie przy tym hałasując.
- Proszę was o cieszę! - zawołał gwiazdor.- Jesteśmy w szpitalu. Będę tu na pewno przez kilka dni więc na pewno lepiej się poznamy.
- Aaa! Poznam Harrego Stylesa! - jakaś 12-latka zaczęła piszczeć.
- Ciii - uciszył ją - Nie lubię gdy piszczycie mi prosto w twarz - wszystkie ucichły.- Zjedzmy coś - zakasał rękawy.
Zaczęłam się śmiać, tak perfidnie. Cała ta sytuacja rozbawiła mnie do łez. Traktowały go jak Boga, a to tylko szczęściarz z garstką talentu. Gdy nastała głucha cisza, a ja wciąż się śmiałam wszystkie te fanki spojrzały się na mnie spod byka. Wciąż nie mogłam powstrzymać napadu śmiechu. Ten cały Harry też zaczął się mi przyglądać, nie rozszyfrowałam jego miny bo łzy napłynęły mi do oczu. Jakiś starzec chrząknął co sprawiło, że zaczęłam próbować się ogarnąć. "Co z Ciebie za aktorka skoro nie potrafisz opanować napadu śmiechu"- powiedziałam sobie w duchu i umilkłam.
Zjadłam swoją kanapkę i dość powoli wyszłam. Nienawidzę chodzić o kulach. Cała szarańcza siedziała cicho na krzesełkach wzdychając do jedzącego gwiazdora. Kierowałam się do swojej sali, chciałam napisać do Miśki by móc razem z nią ponabijać się z tych psychicznych fanek.
                                                                           

                                                                           * * * 


    Około godziny 21 znów przyszła do mnie pielęgniarka prosząc bym się umyła. Dała mi folię, którą założyłam na gips, aby się nie pomoczył. Zaprowadziła mnie do łazienki. Była to łazienka koedukacyjna. Poczekałam spokojnie, aż zwolniła się jedna z trzech dużych kabin prysznicowych.
Nigdy nie czułam się tak niezaradnie jak właśnie teraz. Wyszłam z kabiny ubrana w sportowe, krótkie spodenki i luźną koszulkę. Było mi strasznie zimno i zaczęła boleć mnie głowa.
Gdy wyszłam z łazienki pokierowałam się do swojej sali. Zbliżałam się do zakrętu, gdy nagle jakby z Znikąd wybiegł pan Styles. Wpadł na mnie przez co straciłam równowagę i upadłam. W sumie to nawet gdyby pchnął mnie paluszkiem to i tak bym upadła. Nienawidzę tego gipsu!
-Przepraszam! Naprawdę przepraszam. Nie chciałem - podał mi rękę bym wstała.
- Patrz jak łazisz debilu! Omal nie złamałam drugiej nogi! - wydarłam się na niego.
- O... To Ty- uśmiechnął się podejrzanie, gdy na siedząco zaczęłam zbierać szczotkę i żel, który wypadł mi z kosmetyczki.
- Co ja?
- To ty sie tak śmiałaś na stołówce - podał mi kule.
- Sama sobie poradzę! - wyrwałam mu je z ręki. - Brawo za spostrzegawczość. Należy ci się złoty medal- dodałam oschło i zaczęłam zbierać swoje ciało z podłogi.
- Może milej ? Nie zrobiłem tego celowo. Pomogę Ci - złapał mnie w boku.
- Puść mnie - wyszarpałam się. - Nie mam natury bycia miłą dla osób, które przewracają mnie na środku korytarza - Nieudolnie wstałam, a Harry przyglądał mi się uważnie. Gdy chciałam zabrać kosmetyczkę i ręcznik, on zabrał mi go sprzed nosa. - Ej! oddaj! - zawołałam.
- Przynajmniej pomogę Ci zanieść to do Twojej sali - zaczął iść na przód.
Stałam jak wryta analizując jak powinnam się zachować. Nie chciało mi się z nim kłócić, więc odpuściłam i ruszyłam za nim.
- Jak masz na imię? - Zapytał.
- Lena.
- Ljena ? - zdziwił się. Zrobiło mi się wesoło kolejny raz słysząc jak ktoś przekręca moje imię. Co z nim było takiego trudnego to nie wiem. Bridget też mówi z akcentem, a potrafi powiedzieć poprawnie "Lena". Może to dlatego, że słyszała to imię od małego. Nie wiem.
- Lena- powtórzyłam.
- Skąd jesteś Ljena?
- Z Polski.
- Ja jestem Harry - uśmiechnął się.
- Wiem. Trudno nie wiedzieć - spostrzegłam. Trochę się zmieszał.
- Co Cię tak bawiło na stołówce?- Ciągnął.
- Może dla Ciebie to normalne, ale mnie ta sytuacja rozbawiła. Te laski traktują Cie jak Boga. A to jak powiedziałeś że nie lubisz jak piszczą i nagle wszystkie ucichły. Hahaha. Komiczne! - Zaczęłam się śmiać, ale on nie. - Jutro pewnie wszystkie ubiorą się w koszulki z twoją twarzą, by Ci się przypodobać. Hahaha Żałosne są.
- Obrażasz moje fanki - spoważniał.
- Trudno. Przecież mnie nie zabijesz z tego powodu - spojrzałam na niego wyzywająco. Doszliśmy do mojej sali. Otworzył mi drzwi i położył ręcznik z kosmetyczką na krzesełku. Nie zapraszałam go, a on po prostu usiadł na pustym łóżku.
- Co Ci się stało? - zapytał wskazując na nogę.
- Miałam wypadek- rzuciłam. Nie miałam ochotę na jego towarzystwo. Byłam zmęczona i senna.
- A dokładniej? Jak do tego doszło ?
- Jestem zmęczona, chce iść spać. Wyjdź.
Wstał z łóżka i patrzył jak przykrywam się kołdrą. Było mi strasznie zimno w lewą nogę, a kołdra wcale mi nie pomogła. Gdy zorientował się, że go ignoruję zbliżył się do drzwi.
- Do zobaczenia jutro - powiedział i nie czekając na odpowiedź wyszedł. "Nareszcie!" - krzyknęłam w duszy i utuliłam się do snu.



________________________________________

Siemanko :D Jest rozdział 2 :) Ogromna prośba do wszystkich odwiedzających!! Jeśli przeczytałeś to pozostaw po sobie ślad ! Pokaż nam, że mamy dla kogo pisać ! Dla Ciebie to 2 minuty, dla nas to uśmiech i motywacja do dalszej pracy  ;) 


Całuję Hanik Xx

7 komentarzy:

  1. ŚWIETNE OPOWIADANIE! pisz więcej ;) Przyjaciółka postanowiła spróbować swoich sił w pisaniu, ja postanowiłam jej pomóc. Dlatego wszystkie fanki 1d proszę o uwagę! <3
    „Zadajcie sobie pytanie – co byście zrobili, gdybyście nagle dowiedzieli się, że umieracie? Że Wasze dni są policzone? Że od teraz ciąży nad Wami przerażająca świadomość tego, że nieuchronnie zbliżacie się ku końcowi. Zapewne większość z Was załamałaby ta wiadomość. Ale ona była inna. Chciała wycisnąć z życia jak najwięcej, niczego nie żałować, cieszyć się każdą chwilą. Póki jeszcze mogła. Nazywa się Catalonia, a jej czas dobiega końca. 50 postanowień na 5 lat życia, młoda pełna energii dziewczyna i pięciu zagubionych chłopców.”
    http://www.i-wont-let-you-go.blogspot.com/
    Nowe opowiadanie o One Direction. ZAPRASZAM SERDECZNIE!

    OdpowiedzUsuń
  2. bardzo fajnie się zaczyna, czekam niecierpliwie na więcej! :)

    OdpowiedzUsuń
  3. uwielbiam ! ;d

    OdpowiedzUsuń
  4. super rozdział uwielbiam .Cie

    OdpowiedzUsuń
  5. Omom...
    Świetne...
    Szczerze ja też zaczęłam się śmiać xD
    *Ewik

    OdpowiedzUsuń
  6. fajny i wćągający blog Xx

    OdpowiedzUsuń
  7. Cudowny rozdział ! :D
    Haha, tak, ta sytuacja była przekomiczna :)
    Ale nie ukrywajmy, gdybym miała okazję spotkać któregoś z nich, zachowałabym się tak samo xD Nie jestem psycho, ale to byłoby dla mnie jak dar od losu ;3
    Nie mogę uwierzyć, że mama Leny tak ją olewa... to jest chore !
    Czyżby L. nie znalazła się w szpitalu właśnie przez Harry'ego ? Mam przeczucie, że tak :)
    M.

    OdpowiedzUsuń