niedziela, 9 czerwca 2013

ROZDZIAŁ 10



*** Oczami Leny***

Siedziałam już w szpitalnej kafejce czekając na Louisa. Przyszłam wcześniej, by móc wybrać stolik. W kafejce było cieplej niż w szpitalu, więc dobrze, że założyłam krótkie spodenki, nie wyglądam jak idiotka.
Siedziałam tyłem do drzwi. Zamyśliłam się o mojej przyszłości i castingach. Następny musi być dla mnie wygranym . Nagle dużo męskie ręce zakryły mi oczy. Złapałam się ich uśmiechając się.
- Louis? – zapytałam zadowolona.
- Cześć cukiereczku – usłyszałam odpowiedź, od razu rozpoznałam ten głos. 
- Harry? Co ty tu robisz?! – zdziwiłam się odciągając jego ręce z moich oczu. Zajął krzesełko naprzeciwko mnie. Zatkało mnie.
- Przyszedłem na coś słodkiego. Nie można? – sięgnął po menu.
- Ale ... ja tu czekam na L…- nie dokończyłam, przerwał mi Louis , który jakby wyrósł spod ziemi. 
- Witam – Uśmiechnął się.
Louis pokazał wzrokiem Harry’emu by ten sobie poszedł i ustąpił mu krzesełka. Loczek nie zamierzał ruszać się z miejsca. Nie zamierzałam się wtrącać, dlatego tylko przyglądałam się rozmowie. Lou trochę mu  pomarudził , aż w reszcie Loczek przesiadł się dwa stoliki obok.
– To… co zamawiamy? – sięgnął po menu. Przeglądał kartki robiąc coraz to dziwniejsze miny, nie mogłam wyrobić ze śmiechu. Nagle zatrzymał się i zaczął : - może lody? 
- Chętnie – przytaknęłam. Wybraliśmy desery lodowe .
- Chcesz coś do picia? Kawę, herbatę ?
- Może late .
- Okej – kiwnął i poszedł zamówić. Wyjrzałam do Harry’ego, który zajadał się jakimś plackiem. Ubrudzony kremem pomachał mi.
Po chwili zjawił się Louis z moim late i kawą dla siebie. Zaczęliśmy rozmawiać o moim ojcu. Nie wiem dlaczego tak szybko zszedł na niego temat. Opowiedziałam o Irenie, która stoi na naszej znajomości, o wspólnym wyjazdach na łyżwy jak byłam mała i o tym jak go bardzo kocham i tęsknię. Jak o rodzinie, to o rodzinie. Lou podłapał temat i też zaczął opowiadać o swoim ojcu. On to dopiero miał z nim przeżycia. Szczerze współczuję takich afer rodzinnych, chodź przeżyłam niemało. Faceci to jednak inaczej przeżywają, mniej uczuciowo. Chodź w sumie, to Louis potrafi grać, więc może udawać by wyjść na bardziej męskiego (jak często robił to Patryk)
Gdy temat się wyczerpał zaczęliśmy kolejny – aktorstwo. W między czasie przynieśli nam lody. Przeraziła mnie ich wielkość , ale zaczęłam dłubać w bitej śmietanie.
- Wiesz co uważam za urocze? – zapytał.
- Dołeczki Harry’ego?
- Nie – pokiwał przecząco głową.- Znaczy się, też. – uśmiechnął się.- To!- rzucił brudząc mi nos bitą śmietaną. Zaczęłam się śmiać.
- Ej! Taki cwany jesteś ?– też go ubrudziłam.
Pośmialiśmy się trochę i ogarnęliśmy.
-Chcesz ? - Podsunęłam mu niedokończony deser lodowy
- Nie smakuje ci ?
- Z natury mało jem jak jestem w Londynie. - Podsunęłam mu pucharek i zaczął po mnie dojadać.
Dochodziła dwudziesta. Mieliśmy się już zbierać więc wyjęłam portmonetkę .
- No nie przesadzaj - spojrzał na mnie że zdziwieniem i poszedł za nas zapłacić. Nie lubię jak ktoś za mnie płaci, czuję się wtedy zależna od tej osoby. Louis odprowadził mnie, doszliśmy do windy. Zobaczyłam na niej kartkę z napisem "awaria". No myślałam że mnie krew zaleje.
-Dziękuję za spotkanie – uśmiechnęłam się. – Ja będę się zbierać do Sali. Do zobaczenia – pomachałam i ruszyłam do schodów.
- No chyba mi nie powiesz, że będziesz sama wchodziła na drugie piętro z tym gipsem? – zapytał głupio.
- A jak inaczej dostanę się do Sali ? – spojrzałam na niego jak na idiotę. Nie lubię głupich pytań.
- Chodź, pomogę Ci – niemal rozkazał i zbliżył się do mnie.
- Jak? - zdziwiłam się.
- Potrzymaj- zabrał mi kule i podał do rąk. Złapałam je posłusznie zastanawiając się co też ten człowiek zamierza. Nagle chwycił mnie i uniósł. Odruchowo zaczęłam piszczeć.
- Ej! Spokojnie przecież ci nie zrobię krzywdy – zaczął mnie uspokajać.
- Nie byłabym tego taka pewna. Człowieku ty wiesz ile ja ważę ?! – wydarłam się na niego. – Puszczaj mnie ! Umiem chodzić !
- Jeśli się zaraz nie uciszysz to będziemy mieli kłopoty…
- Niby czemu ? – spojrzałam na niego jak na debila.
- Bo odwiedziny skończyły się jakieś dwie godziny temu… - umilkłam. Zanim się obejrzałam byliśmy już na drugim piętrze.
- No to teraz mógłbyś mnie postawić na ziemi ?
- Niech pomyślę…? NIE ! – powiedział i szedł dalej.
- Louis ! – krzyczałam na marne. Stwierdzając, że nie mam z nim najmniejszych szans posłusznie czekałam, aż dojdzie do Sali. Będąc przy odpowiednich drzwiach otworzył je i wszedł do środka. Oboje byliśmy lekko zdziwieni, gdy na łóżku siedział Harry.
- Możesz mnie już położyć na ziemi ? – zła spytałam lekko zdziwionego Szelka.
- A… tak teraz tak. – Uśmiechnął się i znowu poczułam grunt pod nogą.
- Co ty tu robisz Hazz ? - spytałam podchodząc do niego.
- Nudziło mi się, a u Ciebie tak jakoś przyjemniej. Te pozdzierane ściany maja swój urok… - powiedział z zamyśloną miną.
- Hahahaha – zaczęłam się śmiać i zaraz dołączył do mnie Szelek i Loczek.
- Harold a wiadomo, kiedy Cię wypuszczą ? – spytał. – Media coraz bardziej się interesują i wypadałoby coś sensownego powiedzieć.
- Dzisiaj miałem ostatnie badania. Wyniki są porządku, więc jutro mnie wypiszą.
- No nareszcie ! – ucieszył się. - To ja się będę już zbierał miśki – podszedł do nas i oboje dostaliśmy buziaka w policzek. Uśmiechnęłam się tylko i pomachałam mu jeszcze na pożegnanie.
Harry siedział u mnie jeszcze przez dobre pół godziny. Dużo gadaliśmy, śmialiśmy się. Loczuś stwierdził, że jest już dosyć późno i idzie spać. Ja również położyłam się i szybko zasnęłam.



***Oczami Harry’ego***


Po przebudzeniu szybko zebrałem się by wziąć prysznic. „Wreszcie mnie wypuszczą. Wreszcie przejdę się ulicami Londynu. Wreszcie wypowiem się w wywiadzie.”- cieszyłem się idąc do łazienki.
W jednej kabinie ktoś był. Zająłem sąsiadującą i zacząłem się myć. Ktoś dość głośno opuścił swoją kabinę i włączył suszarkę. Po chwili suszarka umilkła, a ja zacząłem się wycierać. 
-Forever young, I wanna be forever Young. Do you really want to live forever, forever, forever young. – rozległ się śpiew. Czysty śpiew, zaśpiewany ładnym damskim głosem. Przetarłem zaparowane drzwiczki prysznicowe. Przed lustrem stała brunetka z gipsem na nodze. Ewidentnie Ljena. Stałem i słuchałem.- Some are like water, some are like the heat, Some are a melody and some are the beat, Sooner or later they all will be gone – zaraz miała wejść “moja” kwestia. Owinąłem przyrodzenie ręcznikiem . Lena dokończyła zwrotkę -Why don't they stay young?
- It's hard to get old without a cause, - wyszedłem I zacząłem śpiewać. Stanęła jak wryta- I don't want to perish like a fading horse, Youth is like diamonds in the sun, And diamonds are forever.- Zmierzyła mnie wzrokiem, a ja ciągnąłem dalej . - Forever young, I wanna be forever young. Ljena, śpiewaj ze mną ! – rozkazałem gdy zamilkła.
- Do you really want to live forever? Forever or never – przyłączyła się do mnie troszkę niepewnie.
- Forever young, I want to be forever young Do you really want to live forever? Forever or never- śpiewaliśmy razem. Lena co chwilę się śmiała.
- Dobra. Wystarczy – przerwała. – Wymazujemy te pięć minut z życia. Nic nie słyszałeś i niczego nie śpiewaliśmy – powiedziała stanowczo.
- Czemu? Masz bardzo ładną barwę głosu. Czemu nie mówiłaś, że śpiewasz ?
- Bo nie śpiewam. Czasem, ale tylko dla siebie. Dlatego nic nie słyszałeś – rozczesała włosy. – Ej Harry …
- Tak ? – zapytałam układając moje seksy loczki.
- Weź się ubierz! Ten motylek mnie przeraża!


__________________________________


Siemanko :D


Macie miśki dzisiaj niespodziankę ;D Rozdział dodany tak szybko gdyż bardzo miło nas zaskoczyliście z tak wielką liczbą komentarzy w tak krótkim czasie :D  Pod poprzednim rozdziałem jest 16 komentarzy... Dobijecie do 20 ? Liczymy na was! :D


>KLIK< - pioesnka śpiewana przez Hazzę i Lenę ♥

 Wielka porśba do ANONIMOWYCH KOMENTATORÓW !!!!! Byłoby nam niezmiernie miło gdybyście podpisywali się jakoś żebyśmy mogły was identyfikować. Może to być imię, pseudonim co kolwiek, żebyście były rozpoznawalni... 


Całuję Hanikkk ♥ 


PS: Nowy rozdział pojawi się najwcześniej w środę...  I pamietajcie KOMENTARZ = WIĘCEJ ROZDZIAŁÓW ♥♥♥♥♥

13 komentarzy:

  1. Super rozdział i czekam nn. :) /Karmela

    OdpowiedzUsuń
  2. Świetny rodział :D
    Czekam na NN :)
    Adrianna

    OdpowiedzUsuń
  3. szczerze to nigdy się nie interesowałam Louisem i nie czytałam żadnego opowiadania z nim, ale ten jest supeeeer ! :)

    ~Bela

    OdpowiedzUsuń
  4. fajny rozdział, lekki, przyjemny, wesoły. ciekawa jestem czy Harrym coś motywowało, że tak lekko "patrolował" spotkanie Leny i Louisa. czekam na następny. ten blog poprawia mi humor :)
    Meg

    OdpowiedzUsuń
  5. ja chce nialla w tej opowiesci/ emilka

    OdpowiedzUsuń
  6. A co z Michaliną ???? - xocx ;)

    OdpowiedzUsuń
  7. świetny rozdział ta scena na końcu boska! Ja już chcę następny, czekam na następny!

    Marzena

    OdpowiedzUsuń
  8. cudny<3
    Felonita XD

    OdpowiedzUsuń
  9. najlepszy blog jaki czytała ever/ sister

    OdpowiedzUsuń
  10. Super jak zawsze!/m.

    OdpowiedzUsuń
  11. "Ten motylek mnie przeraża!"
    Właśnie rodzice gapią się na mnie a ja drzę ryja!! Hahahahhahaha!!!!!!
    Błagam wyrzuć mi to z głowy...
    A no tak! Jeszcze cztery rozdziały!
    OMG!!!
    Czytam dalej bo chyba się zakochałam!
    *Ewik

    OdpowiedzUsuń
  12. Boski ! :D
    Randka widzę się udała ^^
    Ale Hazzuś jak zwykle musiał się wtrącić :P
    A to jak na koniec śpiewali było takie sweet ! :*
    Hmm.. ciekawe kogo Lena na koniec wybierze. Lou czy Harry ? :)
    M.

    OdpowiedzUsuń