sobota, 2 listopada 2013

ROZDZIAŁ 28



** W tym samym czasie oczami Leny **


Gdy taksówka podwiozła mnie pod dom zapłaciłam kierowcy. Było po dziesiątej. Idealna pora by złapać tatę przed wyjściem do pracy. Zmęczona podróżą, nieprzespaną nocą i całą tą sytuacją wyjęłam walizkę z samochodu. Zaczęłam dzwonić do drzwi. Raz, drugi, trzeci… Nic. Nikogo nie było w domu. ‘Czyżby tata wcześniej pojechał do pracy?’
-Lena?! Skarbeńku! – zawoła do mnie pani Kwiatowa – przesympatyczna sąsiadka. – Co ty tutaj robisz, kochanie? Miałaś przecież wrócić we wrześniu.
- Tak jakoś wyszło. Stęskniłam się- wytłumaczyłam się.
- Widziałam Twoją reklamę! Dobra robota – zagadała mnie.
- Dziękuję – uśmiechnęłam się. – Nie wie Pani może przypadkiem, czy tata pojechał już do pracy? Nie ma go w domu.
- Nie. Od wczoraj jest w szpitalu – powiedziała smutno.
- Ale jak to? Co się stało? – zaczęłam panikować. Przecież ojciec zawsze był okazem zdrowia. Mało kiedy chorował.
- Wydaję mi się, że nie powinnaś się tego dowiedzieć ode mnie. Przykro mi – pogłaskała mnie po ramieniu. Milczałam. Miałam wielką gulę w gardle. Co się stało? Dlaczego w szpitalu? Czemu nic mi nie powiedział? Przecież zawsze byliśmy ze sobą szczerzy. Od zawsze byliśmy najlepszymi przyjaciółmi. Nie mieliśmy przed sobą żadnych tajemnic.
- Może wejdziesz, napijesz się herbaty. Na pewno jesteś zmęczona po podróży – zaproponowała.
- Nie, dziękuję. Muszę jechać do szpitala. Do widzenia! – już odchodziłam kiedy zorientowałam się, że przecież mam ze sobą walizkę. – Przepraszam! – krzyknęłam jeszcze za kobietą, która już znikała za drzwiami. Kiedy usłyszała mój głos jednak znów je otworzyła. – Czy byłby to problem gdybym zostawiła u pani moją walizkę? Nie chcę jej targać do szpitala…
- Ależ oczywiście, Słońce – uśmiechnęła się i zabrała ode mnie przedmiot.
- Dziękuję! – krzyknęłam jeszcze na odchodne i pobiegłam przed siebie. Chciałam jak najszybciej znaleźć się przy tacie.



** Oczami Harry’ego **



Siedzieliśmy we czwórkę na kanapie, przed telewizorem oglądając jakieś show. Nagle usłyszeliśmy trzask drzwi.
- Lou? – krzyknąłem. Nic nie odpowiedział tylko szybko pobiegł na górę i znowu trzask.  Co się stało? Przecież jeszcze rano miał taki dobry humor.
- Ja pójdę – powiedziałem i ruszyłem w stronę pokoju chłopaka. Podszedłem do drzwi i przystawiłem do nich ucho, by ocenić sytuację. Niestety nic konkretnego nie słyszałem więc niepewnie zapukałem. Nic. Drugi raz. Znowu nic.
- Lou, to ja Harry… - ciągle cisza. Delikatnie uchyliłem drzwi i wsunąłem głowę do pomieszczenia. – Mogę? – nie czekając na odpowiedź cały wślizgnąłem się do pokoju i cicho zamknąłem drzwi. Chłopak niedbale wrzucał ubrania do walizki. – Lou, co się dzieje? – spytałem a ten odwrócił się do mnie. Był smutny, ale jednocześnie zły. Pierwszy raz widziałem go w takim stanie.  Co się mogło stać? - Co się stało? – po chwili ponowiłem swoje pytanie.
- Lena… - powiedział cicho. Przeraziłem się.
- Miała wypadek?!
- Nie! – szybko zaprzeczył.
- No więc o co chodzi? – pogubiłem się.
- Pojechała do ojca…
- No ale, przecież wróci – starałem się go pocieszyć.
- Zostawiła mi list. Napisała, że musi sobie wszystko poukładać, że mam nie dzwonić i jej nie szukać. Rozumiesz?! Zostawiła mnie! – krzyknął.
- Co zamierzasz? – zapytałem.
- Lecę do Polski. Wrócę albo z nią, albo wcale – powiedział wrzucając buty do walizki.
- Popierdoliło Cię?! – zirytowałem się. – Przecież zaczęły się próby. Paul Cię zabije.
- Hmmm… Jakby Ci to powiedzieć byś zrozumiał – zastanowił się. – W dupie to mam! – warknął.
- Ale ja nie! Nigdzie nie jedziesz! Co powiesz fanom? ‘Moja dziewczyna wyjechała bez słowa i lecę za nią a wy się cmoknijcie w dupę’. Lena jest moją przyjaciółką, ale zachowała się szczeniacko! Dzwonię do Paula – nerwowo wyjąłem telefon.
- Nie zrobisz tego! – wysyczał przez zęby.
- To patrz! – krzyknąłem i zacząłem wybierać numer. Ten rzucił się na mnie jak jakieś wygłodzone zwierze. – Louis! Ogarnij się! – zaczęliśmy się bić jak małe dzieci o ostatniego cukierka. Po chwili tej chaotycznej szarpaniny upadliśmy na podłogę zrzucając z komody lampkę nocną, która roztrzaskała się na miliardy kawałeczków. Momentalnie do pokoju wparowali chłopcy.
- Kurwa… - skomentował Zayn. No tak, widok dość ciekawy: dwóch dorosłych facetów bijących się o telefon, wokoło pełno  szkła, a na środku niedopakowana walizka. – Co tu się stało?!
- Nic – odpowiedział Lou podnosząc się z podłogi. Wykorzystał chwilę mojej nieuwagi i zabrawszy urządzenie zamknął się w łazience. Przekląłem pod nosem.
- Hazz, co jest? - spytał Liam.
- Stracił głowę. Dzwońcie po Paula- rozkazałem.
Liam sięgnął po telefon i wyszedł, a my bezskutecznie próbowaliśmy skontaktować sie z Louisem.
- Lou, to bez sensu. Zespół jest najważniejszy- mówiłem do drzwi licząc, że mnie usłyszy.
- Siedząc tam zachowujesz się jak małe dziecko - skomentował Zayn.
Nagle drzwi się otworzyły. Stanął w nich Lou, wyraźnie było widać jego zdenerwowanie.
- Dobra. Macie racje. Zostaje. Nie dzwońcie po Paula - powiedział.
- Za późno - zawołął Liam wchodząc do pokoju.
- Oddzwoń by nie przyjeżdżał- rzucił Louis.
- No panowie. Co wy? Okres macie? To już Danielle jest mniej zmienna- skomentował i wyszedł.
- Chodź Lou, zrobię Ci naleśniki i coś mocniejszego do picia -zaproponował Niall.
- Nie, dzięki.Pójdę się umyć i spać. Mam dosyć.
- No jak chcesz stary. Jak coś, to będziemy na dole - odparł Zayn.
- Ufam, że nie wyjedziesz - poklepałem go po ramieniu.- Zostać z Tobą?
- Nie, Dzięki Harry - uśmiechnął się słabo. - Twój telefon pływa w klozecie. Jak chcesz to go weź, ale pewnie już jest zalany. Przepraszam, poniosło mnie.
- Okej, nic się nie stało - odpowiedziałem kłamstwem. Po co go jeszcze męczyć tym telefonem? Trudno. Stało się.



***Oczami Leny***



Szybko wyszłam z taksówki i skierowałam się w stonę recepcji.
- W której sali leży Mariusz Botek ? - rzuciłam pytaniem bez przywitania.
- Przykro mi, ale nie mogę udzielać takich informacji, jeśli pacjent sobie tego nie życzy.
- Jestem jego córką! - krzyknęłam tak doniośle, że ludzie będący w pobliżu gwałtownie zwrócili na mnie uwagę.
Recepcjonistka troszkę się zmieszała. Widać, że jakaś nowa, albo stażystka.
- Chwileczkę... Sala numer 520 , drugie piętro- odpowiedziała.
Nie mówiąc nawet "dziękuję" biegiem ruszyłam w stronę wyznaczonej sali. Zapukałam do drzwi z numerem 502, delikatnie uchyliłam drzwi i weszłam do środka. 
- Cześć tato- podeszłam do jego łóżka by go przytulić, Był strasznie blady.
- Lena? Co Ty tu robisz? - zdziwił się.
- Przyleciałam Cię odwiedzić. W domu nikogo nie było, Pani Kwiatowa powiedziała mi, że tu Cię znajdę- odpowiedziałam - Co się stało? 
- A nic takiego. Zabrali mnie na kontrolne badania, wiesz tak na stare lata.
- Tato, nie kłam. Sąsiadka powiedziała by mi o zwykłych badaniach. Nie kręciła by się odpowiadając  że powinnam dowiedzieć się tego od Ciebie. Co się stało? - drążyłam temat. 
- Aj tam sie ojcem przejmujesz. Kochanie, opowiadaj jak w Londynie. Co się stało, że wcześniej przyjechałaś? 
- Tato! Nie zmieniaj tematu! - zirytowałam się, 
Nagle do sali wszedł Lekarz i pielęgniarka z jakimś pudełeczkiem leków.
- Dzień dobry, jak się Pan dziś czuje? - zapytał serdecznie lekarz.
- Dziękuję, dobrze a Pan? - odpowiedział.
Spojrzałam na tatę, który wyraźnie coś przede mną ukrywał. Spojrzałam na uśmiechniętego lekarza. Nagle zapaliła mi się w głowie żarówka.
- Przepraszam, mogłabym z Panem porozmawiać? - zwróciłam się do lekarza.
- A pani to... 
- No tak, nie przedstawiłam się. Lena Botka, to mój tata.
- Oczywiście, to może chodźmy do mojego gabinetu. 
Zadowolona odpowiedzią, na którą liczyłam podążyłam za lekarzem. 
Weszliśmy do gabinetu. Było tam pełno medycznych sprzętów, jakiś papierów i plataków. Jednym słowem nie moje klimaty, zawsze byłam noga z biologii.
- Pani jesy córką Pana Mariusza, tak? - zaczął.
- Tak. Panie Doktorze. Proszę mi powiedzieć, co mu dolega?
- Pani ojciec ma zaawansowaną białaczkę - otworzyłam szerzej oczy ze zdziwienia.- Jak mam być szczery, to pierwszy raz spotkałem się z takim pacjentem. To wyjątkowy przypadek - westchnął.
- Takim czyli jakim?
- Pan Botek już od dawna wiedział o chorobie, mimo to nie zgłosił się do szpitala.
- Jak to wiedział? - byłam w szoku! Czemu nic mi nie powiedział? Czemu nie zaczał się leczyć?
- Wiedział od ponad roku. Jest Pani najbliższą rodziną pacjenta, więc przejdę do konkretów - lekarz wziął głęboki oddech a ja poczułam że blednę na samą myśl.- Przy tak zaawansowanej białaczce obawiam się, że nawet przeszczep szpiku nie pomoże...
Zamilkłam. Mało tego! Zamarłam! Zaczęłam powoli analizować wypowiedź lekarza. Zaawansowana białaczka. Nieleczona ponad rok, jak i nie dłużej. Konieczny przeszczep szpiku, który nie daje żadnej gwarancji na poprawę. Tata może umrzeć... Rozpłakałam się.
Zbyt dużo. Zbyt szybko. Zbyt trudno.
- Mogę być dawcą? - zapytałam przez łzy gdy tylko nadeszła jasność umysłu.
- Oczywiście. Tylko musimy zrobić Pani odpowiednie badania - odpowiedział. - Najlepiej jak najszybciej.
- Teraz - powiedziałam stanowczo.



** Oczami Miśki **



Harry wyciągnął mnie na kawę przed próbą. Bez wahania się zgodziłam, bo ostatnio bardzo miło spędzam z nim czas. Pomógł mi zapomnieć o Patryku.
Zamówiliśmy kawę. Styles zapodał jakiegoś suchara, z którego jak zawsze zaśmiałam się tylko z grzeczności. Gdy otrzymaliśmy zamówienie Harry zaczął temat Leny.
- Czemu Lana wyjechała bez słowa? - zapytał.
- A Ty skąd wiesz? - zdziwiłam się.
- Zostawiła Louisowi jakiś list. Chłopak się załamał. Wczoraj chciał do niej lecieć - odparł dość spokojnie.
- No nie wierzę! Chciał zostawić zespół? Próby? Trasę? - naprawdę zszokował mnie tą wiadomością.
- Stwierdził, że Lena jest najważniejsza. Czemu wyjechała? - ciągnął.
- Stęskniła się za ojcem.
- Czemu się nie pożegnała?
- Jej się spytaj, nie mnie.
- Kobiety - westchnął.
- Faceci - westchnęłam i zaczęłam się śmiać, aby uciec od tematu.
Upiłam kilka małych łyczków i zadzwonił mój telefon.
- Przepraszam Cię najmocniej - wyjęłam telefon z torebki.- O wilku mowa! Lou dzwoni.
- Pewnie zapomniał na którą próba - rzucił Harry, a ja odebrałam.
- Hej Miska! Mam do Ciebie wielką prośbę. Pomożesz mi?- zapytał ze zdenerwowaniem.
- Tak, jasne. Co się stało?
- Przesłałabyś mi sms'em polski adres Leny. No wiesz, tego domu jej taty.
- E...- zdziwiłam się. - No okej, ale po co Ci? Gdzie ty tak właściwie jesteś?- zapytałam biorąc łyka kawy.
- No w Polsce, na lotnisku - odpowiedział spokojnie, a ja ze zdziwienia wyplułam całą kawę.
- CO KURWA?! JAK TO ?
- Musiałem, przepraszam. To wyślesz mi czy nie?
- ... tak - odpowiedziałam próbując się opanować.
- Jesteś wielka, dziękuję- rzucił i się rozłączył.
Nie myśląc jeszcze dokładnie wysłałam mu tego sms'a.
- Co się stało? - spytał Harry.- Co Cie tak zdziwiło?
- Louis jest w Polsce.





_________________________________________________

Cześć wam <3
Jak wam się podobają nasze ostatnie wypociny? Dobra, może i nie wypociny, bo bardzo dobrze i miło nam się teraz pisze (jak my to z Hanią mówimy 'płodzi'. Co do tego płodzenia to dość zabawne, kiedyś kuzyn bawił się moim telefonem i napisała do mnie Hania z pytaniem "Płodziłaś już coś?" Hahahha jego mina była bezcenna XD. No ale do rzeczy xD)
Co sądzicie? Nie za szybko? Chciałyśmy podkręcić tempo, chyba dość nieźle nam to wyszło ;p

Zachęcamy do zagłosowania w naszej ankiecie, bardzo chciałybyśmy wiedzieć ilu mamy czytelników :) 
Jeszcze raz prosimy o to aby Anonimy sie podpisywały, chociaż imieniem, chociaż literką :p
O i właśnie. Serdecznie dziękujemy stałym czytelnikom i pozdrawiamy nowych (podziwiam takich ludzi, który chcą zaczynać od początku gdy dodawany jest prawie trzydziesty rozdział)

Co przewidujecie dalej? Co zrobi Louis? Co zrobi Lena? Czy Paul zabije Lou XD ? Zgadujcie ^^

Jultek Xx

9 komentarzy:

  1. jejkuuu
    dziewczyny serce mi bije
    wciągnęłam się jak nie wiem
    co jesteście boskie
    kocham wass :**
    Mania :D

    OdpowiedzUsuń
  2. wooow kocham waszego bloga *----* też pisze swojego XD
    http://1d-to-moje-zycie.blogspot.com/ zapraszam, dopiero zaczynam "płodzić" hahahahaha XD

    OdpowiedzUsuń
  3. Koooooooocham <3

    OdpowiedzUsuń
  4. Ojj dziewczynki jesteście boskie :** /K

    OdpowiedzUsuń
  5. Ale to jest genialne,UWIELBIAM waszego bloga czekam nn ;)

    OdpowiedzUsuń
  6. Cuuuuuudowne , nieeeezwykle , feeeenomenalne ! *,* Dziewczyny , dziękuję Wam za tego bloga , jestescie WIEELKIE ! ;)

    OdpowiedzUsuń
  7. Świetny rozdział ! :D
    No, chciałyście podkręcić tempo i udało wam się ! ;)
    Nadal nie mogę uwierzyć w tę akcję z białaczką.
    Jak można przez rok ignorować tak poważną chorobę ?!
    Mam nadzieję, że przeszczep się uda i mimo wszystko pomoże.
    Haha, jaki Lou. Komórka w klozecie xD "Jestem w Polsce" :P
    Szybko działa, trzeba mu to przyznać ^^
    Dzięki za pozdrowienia ;) Nie jestem pewna, czy nawiązujecie do mnie, ale zaczęłam czytać chyba tydzień temu, z małymi kłopotami, ale już prawie nadrobiłam, więc mogę uznać, że chodzi m.in. o mnie xD
    M.

    OdpowiedzUsuń
  8. To jest zajebiste.! Wiedziałam, że Lou tak łatwo nie odpuści i itak pojedzie do Leny. :P Świetny blog.! <33

    OdpowiedzUsuń